Spotkanie na Szrenicy w czerwcu 2010r.

Nasze spotkanie będzie głównie o naturze świętego, bożego dziecięctwa. Jest to natura prawdziwego wewnętrznego człowieka, którą człowiek codziennie ruguje. Codziennie się jej pozbywa, nienawidzi tej części najbardziej, ponieważ jest to słabość, nicość, bezsilność, niezaradność, bezradność, bezbronność, która dopiero prowadzi do prawdziwej ufności i prawdziwego oddania. Człowiek głównie jest ufny temu, co daje siłę i równowagę jego ciału. Proszę zauważyć, ufność i oddanie, które w człowieku istnieje, nie jest mu obce. On jest w stanie być ufny i oddany, ale nie uświadamia sobie, że ta ufność i oddanie jest do niezmienności jego życia, do odpowiedniej ilości pieniędzy, do tego, że ktoś zawsze mu pomoże, że trzyma tego kogoś mocno, aby on był, ponieważ on jest jego zapleczem. Nie radzi sobie sam. Żyje tak, aby w jakiś sposób zawsze miał to zanadrze, ale nie w Duchu Bożym, tylko właśnie w tej przestrzeni, gdzie ktoś zawsze go wyciągnie z tego dołka. Ale tak naprawdę, jak to Jan Paweł II mówi, prawdziwe życie jest to życie, że żyjemy w taki sposób, jakbyśmy byli sami na świecie, i robimy tak, jakbyśmy byli sami na świecie – nikt za nas tego nie zrobi. Więc naszym zadaniem jest uświadomić sobie, że to naszym zadaniem jest wykonywanie wszelkiego działania i wszelkiego zadania, które Duch Boży przed nami stawia. Wszystkie sytuacje, które się dzieją w naszym życiu, nie są przypadkowe. Jest to głęboki zamysł, który ma swoją głębię w naturze doskonałości. Miłosierdzie ma swoją naturę w doskonałości. Każda drobnostka ma znaczenie w holistycznym pojęciu, nie możemy żadnej sytuacji zaniedbać. Kiedy uświadamiamy sobie, że nic nie dzieje się przypadkowo, to dzieje się dla nas, konkretnie dla nas. To nie jest tak, że trafiliśmy w to miejsce przypadkowo – konkretnie dla nas ta sytuacja się dzieje, dla nas jest wyznaczona, jest szyta na miarę. I znajdujemy się w niej dlatego, że mamy taką umiejętność, którą Duch Boży nam daje, abyśmy w tej sytuacji się odnaleźli. To jest przeciwstawianie się wszelkim słabościom – taki człowiek nie ma depresji, nie żyje stresem, nie jest znerwicowany. Taki człowiek jest skupiony z całej siły na wykonywaniu swojego zadania, nie ma czasu na stres, nie ma czasu na depresję. On jest skupiony na wykonywaniu swojego zadania, a jego zadaniem jest poznawanie mistyki swojego życia, poznawanie tajemnicy swojego życia do samej głębi, do trzewi istnienia.

Mówimy o dziecięctwie. Jezus Chrystus mówi w Ewangelii do swoich uczniów takie słowa: „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Bożego”. Ciekawą sytuacją jest to, że wiele filozofii i religii głównie stosuje w przestrzeniach swojej religijności czy filozofii techniki i sposoby, jak dotrzeć tam, gdzie ta tajemnica stanie się jawna i będzie można z niej korzystać. Natomiast Chrystus uczy nas, że nie techniki i nie sposoby, ale dziecięctwo, czyli pozbywanie się wszelkiego rodzaju technik i pozbywanie się wszelkiego rodzaju sposobów. Dlatego że techniki i sposoby są pewnego rodzaju tworem umysłu, który ma odpowiedź i radę na wszystko. W rezultacie nie ma jej na nic. Zaczyna tworzyć się ogromna pętla chaosu, gdzie człowiek w tej pętli kluczy. Im bardziej kluczy, tym bardziej nie wie gdzie jest, tym bardziej się plącze sam w sobie, w swojej „duchowości”, czyli w swojej naturze mistycznego, wewnętrznego istnienia. Większość ludzi dostrzega swoją naturę jako osobę, która potrzebuje do swojego życia odpowiednią ilość pieniędzy, dobrego filmu, dobrego jedzenia i dobrego łóżka do spania. No, może jeszcze kilka rzeczy po trosze podobnych do tych. I nic więcej im nie potrzeba. Kompletnie nie rozumieją, że mają duszę, że ta dusza, która w nich jest, to ona przeżywa depresję. Depresja, którą mają, jest wynikiem udręczenia jej. I nic nie czynią, aby ją wydobyć z udręczenia, dlatego że uciekają od dziecięctwa. Dziecięctwo jest łaską, którą przynosi ze sobą małe dziecko, które ma jeden dzień, dwa dni. To dziecięctwo w nim i wokół niego istnieje i ono się roztacza w postaci glorii – jaśnieje wokół niego potęgą i siłą. Rodzice, którzy zaczynają to dziecko uczyć, jak żyć, zaczynają rugować w nim to dziecięctwo – uczą go, jak się jego pozbyć, jak pozbyć się tej słabości, tej nicości, tej bezsilności, tej bezradności, niezaradności, tej bezbronności. Jak się pozbyć tego wszystkiego. Zaczynają uczyć ich ufności do świata. Dorosły człowiek, to dziecięctwo w dalszym ciągu w nim istnieje, tylko zepchnięte jest na peryferie jego istoty, ale cały czas go dotyka. I gdy go dotyka, spędza mu sen z powiek, bo ciągle ma lęk przed nicością, lęk przed słabością, lęk przed bezsilnością, lęk przed bezradnością i niezaradnością, lęk przed bezbronnością. To obecność tego dziecięctwa powoduje to, że on się cały czas boi tego, że może się nim stać. To obecność tego dziecięctwa powoduje ten stan niepokoju. Gdyby go nie było, to by spał ze spokojem, wpadając w czeluść bez niepokoju. Tak jak mówi to jeden z Psalmów: „Żyją jak zwierzęta. Umierają i nie wiedzą o tym. Podobne ich życie jest do zwierząt”. Tutaj to dziecięctwo cały czas ich dotyka i budzi. Gdy uświadomimy sobie, że wszystkie niepokoje i lęki, które są w człowieku, są wynikiem obecności dziecięctwa, które budzi w nich naturę prawdy, to kim człowiek jest, że to dziecięctwo spędza mu sen z powiek, że dziecięctwo wywołuje w nim taki paraliż, taki lęk przed tym, że mogą utracić tą osobowość, która jest wtórną osobowością, która przygniata i udręcza duszę?

Ciąg dalszy do odsłuchania (kliknij, aby ściągnąć nagrania)

Wygenerowano w sekund: 0.05
2,267,152 unikalne wizyty