Skazanie na Boga


Skazać się na Boga oznacza pozbyć się swojej wolnej woli i pozwolić, aby Bóg myślał naszymi myślami, kochał naszym sercem, pragnął naszą duszą. Kiedy wolna wola, czyli wszelkie pomysły przestają istnieć, wolna wola nie osacza duchowej natury, ustępuje, a duchowa natura wznosi się lekko ku górze jak dym kadzidła, wznosi się i do Boga wzrasta jednocząc się z Nim, dając człowiekowi radość, spójność, odnalezienie sensu istnienia.

Spotkania nasze coraz bardziej ukazują, że nie ma innej drogi do Boga, jak tylko droga przez skazanie.

SKAZANIE NA BOGA

Mt 7, 13 Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. 14 Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!

Jezus Chrystus mówi do św. Piotra:
Droga do zatracenia jest szeroka, idzie nią bardzo wielu ludzi.
Droga do zbawienia jest wąska, wybiera ją bardzo niewielu.


I wtedy św. Piotr mówi w taki sposób:
- To któż może się zbawić?
Czyli kto ma tyle siły i umiejętności i zdolności, aby mógł się zbawić, aby mógł wejść do nieba?

Jezus Chrystus mówi:
- Dla człowieka jest to niemożliwe, człowiek nie może się zbawić, Bóg zbawia.

Oznacza to:
jeśli uświadomi sobie, że wszystkie jego umiejętności na nic są w tym świecie,
jeśli sobie uświadomi, że po to się uczy tego wszystkiego, aby to móc odrzucić;
i znaleźć w sobie wszystko to, co by chciało wiedzieć, chciało umieć, a nie kochać,
i gdy odrzuci to co chce umieć,
a przyjmie to co chce kochać,
wtedy jest zbawiony, ponieważ przyjmuje Boga.

Mt 19, 25 «Któż więc może się zbawić?» 26 Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe».

Zasada jest bardzo prosta:
CZŁOWIEK NIE MOŻE SIĘ ZBAWIĆ - BÓG ZBAWIA
Oznacza to, że wszystkie zamiary, wszystkie umiejętności i cała wiedza człowieka nie jest tylko niewystarczająca, ale jest nieustannie przeszkadzająca wzrostowi.

W człowieku wewnątrz istnieje naturalna potrzeba wzrostu.

EWOLUCJA jest głównym elementem wzrostu wszystkiego.
Wszystko co się dzieje dąży do ewolucji, czyli wykształtowania jak najbardziej efektywnego gatunku, efektywnych umiejętności i efektywnych zdolności, aby przetrwać w danym środowisku.

I wszystkie inne umiejętności wynikające z takiego rozumienia zawsze gdzieś są odrzucone, ponieważ człowiek ewolucję rozumie w taki sposób, że: wymieni sobie rękę na tytanową, drugą rękę na tytanową, czaszkę na tytanową, nogi na tytanowe, mięśnie zrobi sobie z materiału stokrotnie silniejszego niż mięśnie zwykłe, i zrobi sobie w dodatku jeszcze nerwy tantalowe.
I w tym momencie to jest ewolucja – stał się człowiekiem niezniszczalnym.

Ale czy on poszukuje Boga?
Czy on zwiększył zdolność poszukiwania Boga?
Czy on zwiększył zdolność swojego życia, swojej nieśmiertelności?

On tylko przeszedł do złudzenia nieśmiertelności.
Wydłużył tzw. trwanie w czasie.
Ale nie uczynił niczego, aby stać się istotą, która by pozostawiła ten świat, który kiedyś i tak się rozpadnie – za 1000 lat, 100 000 lat, czy za milion lat - rozpadnie się jego tantalowe ciało.

A dusza jego nie będzie mogła zaistnieć w nowych wartościach, w nowym świecie, ponieważ nie wyewoluowała w tym kierunku, ponieważ duszę swoją uzależnił od cielesności i wmówił jej, że to jest właśnie nieśmiertelność.

Wszystko przeminie.
Przeminie ciało i nerwy tantalowe.
Przeminą kości tytanowe.
Przeminą najszybsze procesory, które mają zamienić mózg człowieka w wielki interfejs badający i wiedzący wszystko.
Wszystko przeminie.

Ciało fizyczne jest skonstruowane w bardzo specyficzny sposób.
Ciało fizyczne jest stworzone przez Boga, jednocześnie ewolucję, którą kieruje Bóg i w ciele fizycznym są ścieżki duchowe, które dopiero prowadzą do wyższych poziomów.
Tam jest wszystko połączone.

Natomiast w tym tworze ludzkim tych ścieżek nie ma. Jest zapisane to do jednego poziomu istnienia i tam się po prostu ta cała sprawa rozgrywa i kiedyś to się rozpada i rozpada się wszystko.

A człowiek ewoluuje do natury wyższej.

Ciało nasze fizyczne, jak to mówi Ewangelia, jest w takim stanie dlatego, ponieważ podlega śmierci i grzechowi. Ale kiedy nie będzie podlegało śmierci i grzechowi stanie się nieśmiertelne. Uwolnione od śmierci i grzechu będzie inne niż teraz, bo będzie miało inną formę, formułę, inny stan, ponieważ nie będzie tego ciała zaniżał, niszczył, zmieniał frekwencji jego wibracji grzech i śmierć.

Rz 6, 5 Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie. 6 To wiedzcie, że dla zniszczenia grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to, byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. 7 Kto bowiem umarł, stał się wolny od grzechu. 8 Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy, 9 wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy. 10 Bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga. 11 Tak i wy rozumiejcie, że umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie.

Kto nie zjednoczy się z Chrystusem przez taką samą śmierć jak śmierć Chrystusa i nie umrze taką samą śmiercią jak On, to nie będzie mógł zmartwychwstać takim samym zmartwychwstaniem jak On.
A tą śmiercią jest śmierć grzechu.

Kto nie uśmierci grzechu tak jak Chrystus to uczynił,
nie będzie mógł żyć wiecznie jak On.


Czyli nie będzie mógł zmartwychwstać.

Jeśli jesteśmy zjednoczeni w Nim w jedno przez śmierć taką jak On, to jesteśmy też wzbudzeni do życia wiecznego przez zmartwychwstanie takie samo jak On.

Tylko, że ludzie podlegając prawu grzechu, myśląc o zjednoczeniu się z Chrystusem przez taką samą śmierć jak Chrystus, widzą zaraz swoje unicestwienie.

Ale Chrystus nie mówi o unicestwieniu siebie, ani człowieka.
Mówi o unicestwieniu grzechu.

Ale jeśli człowiek myśli o unicestwieniu siebie, to znaczy że jest w prawie grzechu.
Ponieważ myśli: przecież zjednoczenie się z taką śmiercią, to jest unicestwienie.
Co ze mnie pozostanie?
Z grzechu nic, grzech umrze, przestanie istnieć.
Śmierci zostanie wyrwany oścień.
Kor 15, 55: Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?
Oścień czyli grzech, który ciało przybija do tego świata i uśmierca.

I gdy nie są w prawie grzechu, to myśląc o tej śmierci, zaczynają czuć w sobie życie, które jest związane ze zmartwychwstaniem, z tym życiem wiecznym – tylko, że to jest niezmiernie trudne dla ludzi, którzy myślą w sposób: mieć, panować, władać, rządzić. […]

NIEŚMIERTELNOŚĆ – to niepodleganie w ogóle śmierci, jest to wyjście poza tą naturę cielesną.

Oznacza to, że człowiek ma w sobie zalążek natury duchowego istnienia, tylko musi pozwolić się tej naturze, temu zalążkowi wydostać.

Nie jest w stanie tego zalążka sam wydobyć, sam ukierunkować, powiedzieć dokąd ma zmierzać.
Może zrobić tylko jedną rzecz - może tylko przestać przeszkadzać.

Ale on nie wie jak przestać przeszkadzać, ponieważ myśli, że jak przestanie przeszkadzać, to robi co innego. Ale to co innego znowu przeszkadza innemu.

MOŻE TYLKO SIĘ SKAZAĆ NA BOGA

Skazać się na Boga oznacza pozbyć się swojej wolnej woli
Pozwolić, aby Bóg myślał naszymi myślami
Kochał naszym sercem
Pragnął naszą duszą
[…]

Na tym świecie jest taka sytuacja, że mnóstwo ludzi nie wierzy w Boga, mnóstwo ludzi uważa, że Bóg nie istnieje. Mimo że jest twórcą ich i stwórcą, mimo że On ich stworzył, mimo że mają Ojca, zapomnieli o Nim, bo żyją sobie sami, nie mając świadomości dokąd żyją, i myślą, że mają tylko żołądki i potrzebują do życia tylko wypełnione żołądki.

Zapomnieli o tym, że mają także duszę,
że bez duszy nie mogliby w ogóle żyć,
nie mogliby w ogóle istnieć,
bo to dusza daje to istnienie.

Zauważmy apokryficzną Ewangelię Tomasza:
Jeśli ciało powstało z powodu duszy, to jest cud;
ale jeśli dusza powstała z powodu ciała to cud nad cuda.
Jak taka doskonałość mogła zamieszkać w tak wielkiej nędzy.

Ale to dlatego, ponieważ Bóg stworzył człowieka, aby jęczące stworzenie mogło wzrosnąć ku doskonałości i oglądać chwałę Bożą. Stworzył go, aby to co najmniejsze mogło stać się największe, aby najmniejszy stał się największy, a ten który na końcu, stał się nawet na początku.

OSTATNI BĘDĄ PIERWSZYMI

Syn marnotrawny, który jest na polu, czyli w ostatnim upadku, w sytuacji kiedy jest skazany na Boga, dopiero dostrzega swoje życie, czym ono jest – że zależy całkowicie od Boga.
Jeśli Bóg tego życia w nim nie wzniesie, nie uratuje – nic z niego nie będzie.

Bezsilność, bliskość śmierci powoduje tą sytuację, że nie ma już nic do zaoferowania sobie.

Bo człowiek żyjąc na tej ziemi, nieustannie ma mnóstwo ofert dla siebie, pomysłów jak znaleźć Boga, aż wszystkie oferty staną się fałszywe, pozna że wszystkie są fałszywe, wszystkie prowadzą go w niewłaściwe miejsce, aż doprowadzi się do stanu, gdzie już nie będzie miał dla siebie ofert.

Wtedy natura, która nieustannie chce się wznieść, wznosi się z powodu braku przeszkód.

Bóg mówi szeptem,
Bóg mówi w ciszy,
Bóg mówi łagodnie.

Możemy tylko Go usłyszeć wtedy, kiedy jesteśmy w ciszy.

Diabeł wrzeszczy, krzyczy, jest agresywny, napastliwy, przez co zagłusza wszelkie inne głosy.

Bóg natomiast jest cichy, spokojny, mówi szeptem, łagodnie do człowieka.
Musimy się w Niego wsłuchiwać i chcieć Go usłyszeć, aby Go słyszeć.

Kiedy ustępują pomysły i oferty, nie mamy co sobie zaoferować, to nie przeszkadzamy temu, co jest najpotężniejsze w nas, a jednocześnie nie napastliwe, nie gwałtowne, nie stosuje przemocy, ale wznosi się, kiedy się już nic innego nie wznosi.
Wznosi się ze spokojem.
Ponieważ nie ma pomysłów.
Dlaczego?

Pamiętamy o wolnej woli.
Święta Maria Matka Boża do świątobliwej Marii z Agredy mówi takie słowa:
Wolna wola jest potęgą i mocą i siłą ogromną i to ona zabrania Bogu działać w człowieku.

Kiedy wolna wola, czyli wszelkie pomysły przestają istnieć, wolna wola nie osacza duchowej natury, ustępuje, a duchowa natura wznosi się lekko ku górze jak dym kadzidła, wznosi się i do Boga wzrasta jednocząc się z Nim, dając człowiekowi radość, spójność, odnalezienie sensu istnienia.

Tak jak syn marnotrawny odnajduje sens swojego życia na polu człowieka z owej krainy. […]

Można określić też syna marnotrawnego jako żywot, jako wcielenie.
Wziął swój majątek, część swojego majątku czyli chwałę Bożą i poszedł do świata, gdzie zapomniał o tym kim jest Ojciec. Żył, hulał, skakał, pił, aż życie się nachyliło ku zachodowi, aż życie zaczęło powoli przemijać. I w tym momencie uświadomił sobie, że żyje tutaj, hula na tym świecie, ale że życie ma całkiem inny sens, gdzie indziej. Aż w ostatnim momencie, kiedy jest bliski śmierci, uświadamia sobie, poznaje kim jest, dokąd zmierza. I poznaje Ojca i staje się dziedzicem.

I można zastanowić się ileż to czasu człowiek potrzebuje aż zrozumie …

Syn marnotrawny poczuł się całkowicie skazany na tą sytuację, a jednocześnie skazany na Boga.
W tym momencie uświadomił sobie że:

MOC W SŁABOŚCI SIĘ DOSKONALI

Im bardziej czuje się bezsilny, słaby, porzucony, ginący, nie mogący nic sobie uczynić - pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał (Łk 15,16) - więc w tym momencie uświadamia sobie swoją słabość, a jednocześnie w słabości moc się doskonali.
MOC – czyli BÓG
W słabości, w jego słabości, w słabości syna marnotrawnego.

A jednocześnie w słabości naszej.

Im bardziej uświadamiamy sobie, że Bóg zna nasz los,
On jest twórcą naszego losu,
i On wie wszystko co nam jest potrzeba,
kieruje nas ku prawdzie, ku doskonałości, ku życiu,
to poddajemy się Jemu całkowicie.
I to właśnie jest: moc w słabości się doskonali.

Jeśli my cały czas w głowie jeszcze myślimy:
- co zrobić, aby być lepszymi od Boga
- co zrobić, aby wykorzystać tą moc
- co zrobić … itd.
to człowiek cały czas przez wyobraźnię chce wprowadzić inwencję jakby swoją, wynikającą z wyobraźni, chce wprowadzić swoje zamysły, aby Boga okradać.

Ten świat funkcjonuje w taki sposób mówiąc:
- czy to źle, że zbudowałem maszynę, która by wywierciła dziurę w niebie? Mam taką umiejętność, to zrobiłem to. Czy to źle?

- A czy to źle, że Boga, którego masz w sobie, nieustannie więzisz i nie chcesz Go wypuścić?
On jest dawcą twojego życia.
Nie odchodzi, ale czeka aż staniesz się słaby, bo moc w słabości się doskonali.

Oczywiście Bóg nie może być uwięziony.
On więzi siebie, swoją naturę.
Jak to mówi Psalm: kopie wilcze doły na duszę swoją, zakłada sidła na duszę swoją, poluje na nią. […]

Bóg jest dawcą naszej drogi.
Nie myślimy o tym dokąd zmierzamy, tylko idziemy za Ojcem i wykonujemy to co On nam daje.

PRACA, ZADANIE, DOŚWIADCZENIE I PRÓBA - to jest ważna świadomość.
Ale najważniejszą świadomością jest to skąd ta praca, zadanie, doświadczenie i próba jest.
To jest najważniejsze. […]

Jeśli mój Ojciec w niebie daje mi moją pracę, zadanie, doświadczenie i próbę, to nie daje mi po to, żebym umarł, zginął, został zabity, udręczony.
Ale ufając Jemu z całej siły, moja ufność w Niego i Jego obecność, jest moją siłą, która jest ze mną, nieustannie wykonując pracę razem ze mną, zadanie, doświadczenie i próbę.

I mając świadomość tego, że to Ojciec jest nieustanną opieką moją, żadna praca, żadne zadanie, żadna próba i doświadczenie nie jest dla mnie za trudne, ale jest tylko doskonałą przygodą – przygodą, doświadczeniem.

Nie lękam się tego, ponieważ jestem nieustannie pod okiem mojego Ojca, który wie, że jestem w tej drodze. A ja się Jemu nie przeciwstawiam, tylko idę drogą tą.

A On by mnie nie posłał w nią, na tą drogę, gdybym miał życie stracić.

Więc jeśli będę Jemu posłuszny i będę wykonywał to wszystko bez protestu, to jeszcze będę miał więcej siły niż wcześniej, ponieważ ufność Jemu we mnie będzie istniała, a ja będę zdobywał doświadczenie, zrozumienie i jeszcze głębszą Jego obecność w sobie.

Więc żadna praca nie przekracza mojej umiejętności, żadne zadanie, żadna próba i doświadczenie mnie nie złamie, ponieważ Ojciec mi dał to, nie po to, żeby mnie złamać, tylko żeby mnie umocnić.

Nie może rozdzielić się: praca, zadanie, doświadczenie i próba, i świadomość od kogo jest.
Bo gdy wiemy, że od Ojca jest praca, zadanie, doświadczenie i próba, to Ojciec jest siłą umacniającą nas w dziele, które wykonujemy. […]

Istnieje w nas wtedy taka podwójna świadomość:
- świadomość nieustannego trwania w Bogu i
- świadomość dzieła wykonywanego
Jedna i druga świadomość, one są ze sobą spójne.

Czyli świadomość duszy trwa w Bogu z całej siły.
A jednocześnie cielesna natura i umysłowa cały czas opiera się w naturze Bożej:
nie grozi mi nic, mam umiejętność, mam zdolność, mam siłę, nie czynię niczego, czego bym nie potrafił. A jeśli czegoś wydaje mi się że nie umiem, to tylko mi się wydaje. Ponieważ Ojciec mnie zna lepiej ode mnie. Jeśli tego nie uczynię, nie dowiem się, czy to umiem czy nie umiem. Jeśli to uczynię okaże się, że umiem.

Okazuje się, że rzeczy których nie robiliśmy, wydają się trudne.
A jeśli zrobiliśmy już, okazują się proste.
Że nie ma rzeczy trudnych.
Są rzeczy, które świat chce pokazać jako trudne i niedostępne, ale one takimi nie są. […]

Okazuje się że nie ma rzeczy, które by były trudne.
A nawet nie ma rzeczy, które by były niemożliwe.
Dlatego, bo Jezus Chrystus mówi tak:
Dla wierzącego wszystko jest możliwe.
Więc Bóg wszystko czyni dla człowieka, daje człowiekowi siłę, ponieważ człowiek jest od początku świata w sercu Bożym słowem żywym. […]

Człowiek jest stworzony na wzór i podobieństwo Boga, a Bóg jest Słowem.
A jeśli Bóg jest Słowem, a my jesteśmy stworzeni na wzór i podobieństwo Boga, to jakżeż możemy powiedzieć, że nie jesteśmy słowem?

J 1,1 Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo

Zostaliśmy stworzeni na wzór i podobieństwo Słowa.
Więc jesteśmy słowem, które jeszcze nie żyje zgodnie z tym Słowem.
Ale kiedy będzie już żyć zgodnie z tym Słowem, staniemy się Słowem i wrócimy do Słowa.
Musimy żyć zgodnie ze Słowem, którym jesteśmy w głębi nas, które nieustannie pozostaje w jedności ze Słowem, z którego powstaliśmy.

Fragmenty wykładów z Łodzi z dnia 04.02.2017r

Cały wykład dostępny jest w plikach mp3 pod linkiem:
http://chomikuj.pl/aygora/Dokumenty/Wykłady/2017/02Luty/04.02.2017
Wygenerowano w sekund: 0.08
2,313,771 unikalne wizyty