UZDRAWIANIE DUCHOWE

Ireneusz Wojciechowski

CZERPAĆ Z MIŁOŚCI, KTÓREJ JESZCZE NIE ZNAMY

Mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości.
Pamiętaj więc, skąd spadłeś,
i nawróć się,
i pierwsze czyny podejmij! (Ap 2, 4-5)

Powróć do pierwszej miłości
Tą pierwszą miłością jest Chrystus,
Ten który nas wykupił,
On pierwszy nas umiłował.

1J 4, 10 W tym przejawia się miłość,
że nie my umiłowaliśmy Boga,
ale że On sam nas umiłował
i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

On pierwszy nas umiłował i dlatego my bez Niego nie mamy miłości.

1J 4, 19 My miłujemy, ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował.

On jest naszą miłością, utraconą miłością, którą utraciliśmy przez nieposłuszeństwo, a On przyszedł i przywrócił nam życie.

Wiara
Wiara to bardzo ciekawy stan,
wiara jest to czerpanie z dni, których jeszcze nie znamy,
jest to czerpanie też z czasu, który jeszcze nie nadszedł,
i czerpanie z miłości, której jeszcze nie znamy, a już zostaliśmy obdarowani,
jeszcze jej nie znamy, a już obdarowani – obdarowani miłością.

Tylko wiara jest w stanie czerpać z tego, co jeszcze nie istnieje w tym świecie, ale już jest.

Dni, które jeszcze nie nastały – to są dni Pańskie, to są dni, które już istnieją i tylko przez wiarę możemy z nich czerpać. Możemy też czerpać z przyszłości, czyli z nadziei. Możemy czerpać przez wiarę i przez nadzieję z przyszłości, czyli to wszystko, co jest dla nas już przyszykowane.

Cała natura wiary to cała natura głębi, jest to ta tajemnica, która potrafi czerpać z tego, czego jeszcze nie doświadczyliśmy, czego jeszcze nie wiemy, czego jeszcze nie rozumiemy. Rozwijamy się przez to, czego jeszcze nie znamy i czego jeszcze nie rozumiemy. A dni, które jeszcze nie nastały, mają wszystko w sobie to, czego jeszcze nie pojmujemy i czego jeszcze nie znamy.

Dlatego wiara to czerpanie z dni, których jeszcze nie znamy.
Wiara to czerpanie z przyszłości, która jeszcze nie przyszła.
I wiara to także czerpanie z miłości, której jeszcze nie mamy, ale już zostaliśmy obdarowani, już ją mamy właściwie, mamy nie z własnego zabiegania, ale mamy z mocy chwały Bożej, z mocy Chrystusa, to On obdarował nas sobą, czyli miłością.

Dlatego wiara, to jak to mówi Marek Grechuta – dni, których jeszcze nie znamy.

Jak rozpoznać dni, których jeszcze nie znamy?
I odpowiedź na to brzmi w taki sposób: czerpać z tych dni, których jeszcze nie znamy.

Jak rozpoznać czas, którego jeszcze nie znamy?
Czerpać z tego czasu, którego jeszcze nie znamy.

Jak rozpoznać miłość, której jeszcze nie znamy?

Czerpać z miłości, której jeszcze nie znamy.

Jak oddzielić serce od rozumu?
Wtedy, kiedy czerpiemy z tego czego jeszcze nie znamy.

Rozum natomiast czerpie z wszystkiego tego, co już zna.
Nie może czerpać, rozum, z tego czego jeszcze nie zna, bo to jest niemożliwe.
Rozum nie opiera się na hipotetycznych aspektach, bo to jest wyobraźnia.
Rozum nie kieruje się wyobraźnią.
Rozum kieruje się faktem.

Więc jest to sytuacja taka, że rozum opiera się na wszystkim tym, co już przeżył, co już spotkał, co już zrozumiał, co już ma i co już posiada. I nie potrafi czerpać z tego czego jeszcze nie wie, nie zna i nie rozumie.

To wiara czerpie z tego czego nie wie.
Czyli wiara potrafi czerpać z dni, które jeszcze nie nastały,
z czasu, który jeszcze nie przyszedł,
i z miłości, której jeszcze nie znamy.

Czym jest sumienie?
Sumienie to zespół praw, moralności i jak to było powiedziane przez Jana Pawła II:
A sumienie jest naszym wewnętrznym przewodnikiem i jest sędzią naszych czynów.

Bóg jest jedynym sędzią.
I ciekawą sytuacją jest to, że nagle pojawia się drugi sędzia, a tym drugim sędzią jest sumienie.
Więc, którego sędziego słuchać?
Czy tego sędziego, który jest na niebiosach?
Czy tego sędziego, który uzurpuje sobie wiedzę na podłożu prawa?

Święty Paweł to rozwiązał, rozwiązał tą sytuację, w Liście do Rzymian rozdział 7 powiedział w ten sposób:
Umarłem dla prawa, prawo już nic do mnie nie ma – czyli umarł dla sumienia – ono już nic do mnie nie ma, nikt nie będzie mnie oceniał, ja sam siebie nie oceniam, Bóg mnie ocenia, żyję tylko prawem Boga, On jest prawem prawdziwym, On jest jedynym życiem.

O tym mówi też święty Jan:
Umiłowani,
nie piszę do was o nowym przykazaniu,
ale o przykazaniu istniejącym od dawna,
które mieliście od samego początku;
tym dawnym przykazaniem jest nauka, którąście słyszeli.
A jednak piszę wam o nowym przykazaniu,
które prawdziwe jest w Nim i w nas,
ponieważ ciemności ustępują,
a świeci już prawdziwa światłość. (1J 2, 7-8)

Czyli jest tu napisane, że prawdziwym przykazaniem jest sam Chrystus. I ciekawą sytuacją jest to, jest tu napisane o przykazaniu, które prawdziwe jest w Nim i w nas, czyli w Chrystusie i w nas, którzy wierzą. Więc w tym momencie jest zasada bardzo prosta – Chrystus jest przykazaniem, On jest wykładnią i prawdziwą naturą prawa, prawdziwym prawem.

Święty Jan mówi: macie prawo, którym jest Chrystus, On żywy przyniósł światłość, a jeśli żyjecie prawem pisanym, nie uznajecie Tego, który jest prawem w was, nie uznajecie, bo nie mogą być te dwa prawa.

To jest bardzo ciekawa sytuacja: jest jeden sędzia – Bóg jest jedynym sędzią sprawiedliwym. Nie może być innego sędziego, tak jak nie może być dwóch praw. Jeśli Chrystus jest prawem, to nie może być prawo pisane.

W swym ciele pozbawił On mocy Prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach,
(nie usunął przykazań, które są w Bogu, ale które są w zarządzeniach)
aby z dwóch stworzyć w sobie jednego nowego człowieka,
wprowadzając pokój,
i jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem w jednym Ciele przez krzyż,
w sobie zadawszy śmierć wrogości. (Ef 2,15-16)

Więc tu jest napisane, że Chrystus usunął już prawo, ale sam się stał prawem.
Nie może być jednocześnie prawo pisane i nie może być też prawo, którym jest Chrystus.
Ponieważ Chrystus, gdy Go nie było, było prawo.
Ale gdy jest Chrystus, prawo jest niepotrzebne.
Nie może być dwóch panów.
Jak tutaj zauważamy, nie może być jednocześnie Chrystus i nie może być jednocześnie prawo, bo prawem jest Chrystus.
Chrystus przychodząc do serc człowieka usuwa prawo w zarządzeniach, sam jest prawem.

Sumienie człowieka musi ustąpić – ciekawa sytuacja – sumienie człowieka ustępuje wtedy, kiedy mamy Chrystusa, kiedy naprawdę mamy Chrystusa.

Kiedy nie mamy Chrystusa, człowiek się nieustannie rządzi sumieniem. Sumienie dla niego jest najważniejsze, ponieważ nie ma innego sędziego. Ale kiedy jest jedyny sędzia, którym jest Chrystus, Bóg Ojciec, Duch Święty, nie może już być sędziego, który nieustannie ocenia Boga, ocenia Ducha Świętego i ocenia Chrystusa, ponieważ sam Chrystus jest już doskonały.

Rz 12, 1 A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej. 2 Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.

Nieustannie musimy sprawdzać co dla Boga jest dobre, przyjemne i doskonałe.

Te słowa użył święty Jan Paweł II mówiąc:
A sumienie jest naszym wewnętrznym przewodnikiem i jest sędzią naszych czynów. Jakże ważne jest więc, aby było prawe, aby wiedziało czym jest dobro i czym jest zło. Ale, żeby wiedziało czym jest dobro i co jest zło, musi nieustannie poznawać co jest przyjemne, dobre i sprawiedliwe dla Boga.

Więc właściwie sumienie musi porzucić ocenę, musi przestać istnieć, bo ono cały czas widzi: to jest niedobre, tamto jest niedobre.

Do czego to prowadzi?
Prowadzi do tego, że nad głową mamy jednego żywego Boga i wedle Niego się kształtujemy. Nie możemy wynosić nad głowę swoją różnego rodzaju prawa i różnego rodzaju pomysły i różnego rodzaju nie wiadomo jaki sens.

Musimy pamiętać o jednej bardzo prawdziwej i prostej naturze, w jaki sposób skierować się ku temu co doskonałe, prawdziwe i sprawiedliwe w Bogu – wszystko co nas otacza widzieć jako naszą pracę, zadanie, doświadczenie i próbę daną przez Boga, którego miłujemy, kochamy i wiemy, że jest sprawiedliwy, dobry i doskonały.

Wiemy o tym, że to co Bóg nam daje, nie krzywdzi nas, ale jest dla nas dobre i dobrze nas kształtuje.

I dlatego, gdy w jakiś sposób się konfrontujemy z jakąś pracą, zadaniem, doświadczeniem i próbą codziennie, a mamy wiarę w Boga, to to nas nie złamie, bo Bóg nie dał nam tego po to, aby to nas złamało. Dał nam po to, aby ukazać nam zdolność naszą. A nie tylko ukazać nam zdolność naszą, ale wspomaga nas, przemienia, unosi nas łaską, którą przyjmujemy i która tą pracę wykonuje właściwie z marszu.

Występuje tu sytuacja taka, że nawet jeśli praca jest trudna w danej chwili, ale kiedy ufamy Bogu i wiemy o tym, że jest to praca, zadanie, doświadczenie i próba dana przez Boga i zadanie dane przez Boga, to momentalnie ustępuje ten ciężar, bo jesteśmy przeniknięci przez łaskę.

Łaska jest to zdolność duchowa do rozpoznawania wszelkich spraw i wszelkich rzeczy, do pokonywania wszelkich rzeczy.

Wszelkie Pismo od Boga natchnione i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości – aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu. (2Tym 3, 16-17)

Wszystkie sytuacje, cała łaska doprowadza nas do doskonałości i do spotkania siebie – nas, żebyśmy my, którzy jesteśmy rozpierzchnięci po komórkach swojego ciała i po pamięci swojego ciała rozpierzchnięci i rozdarci w udziale w tym świecie, aby nasza dusza powróciła, przez ufność Bogu, do miejsca centralnego, do miejsca, gdzie Bóg jest w sprawiedliwości, w prawdzie, w doskonałości, nieustannie w naszych sercach trwający, abyśmy mogli się zjednoczyć i odzyskać pierwotną naturę miłości, pierwotną naturę życia, bo dzisiaj ludzie chorują, bo nie mają pierwotnej natury życia.

Musimy czerpać z dni, których jeszcze nie znamy.
To nie jest trudne, gdy wiemy o tym, że wszystko jest pracą, zadaniem, doświadczeniem i próbą i wiemy o tym, że pochodzi od Boga, jednoczymy się całkowicie z Bogiem i ufamy Jemu całkowicie, więc bierzemy całą potęgę, siłę, radość, prawdę i umocnienie od Boga, którego nikt nie widział, a mimo to wierzymy, a On uposaża nas i usposabia do dzieł, których jeszcze nie znamy, a już wykonujemy, już czynimy.

Przejdźmy do spraw tych, które są najtrudniejsze dla dorosłych, a najprostsze dla tych, którzy są dziećmi.

Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego.

Proszę zauważyć świętego Pawła, w 1 Liście do Koryntian rozdział 13 mówi takie słowa:
Gdy byłem dziecięciem, myślałem jak dziecię, mówiłem jak dziecię i czułem jak dziecię. Gdy stałem się dorosłym mężem, porzuciłem wszystko co dziecięce. W tej chwili widzę jakby w lustrze w zagadce, w owym czasie jasno twarzą w twarz. W tej chwili moje poznanie jest cząstkowe, ale w owym czasie poznam, jak zostałem poznany. W tej chwili trwają wiara, nadzieja i miłość, te trzy, a największa z nich jest miłość.

I proszę zauważyć co mówi Święty Paweł, jakie ciekawe sprawy:
Ze swojego dziecięctwa czerpię bez miary, ponieważ w Bogu Ojcu jestem jego dzieckiem, mimo że rozum mój jeszcze trwa w ciele, ale już duszą swoją przez wiarę czerpię z natury mojego dziecięctwa, którego jeszcze nie znam, ale wedle niego już postępuję.

Postępujemy wedle wiary, a nie wedle widzenia. (2Kor 5, 7)

Tutaj święty Paweł chce przedstawić:
Człowiek, gdy jest dzieckiem, to nie musi zabiegać o nicość, słabość, bezsilność, niezaradność, bezradność, bezbronność, ufność, uległość, oddanie i niewinność. On to wszystko ma, ale na taki sposób, że ma cieleśnie. Cieleśnie to ma – jest nikim, słabym, bezsilnym, niezaradnym, bezradnym, bezbronnym, jednocześnie ufnym, uległym, oddanym i niewinnym – z natury takiej, którą po prostu ma i już. On po prostu z nią się rodzi.
Gdy dorasta, jego ciało dorasta.
A im bardziej jego ciało dorasta, coraz mniej ma tego zewnętrznego. Ale to co ciało miało zewnętrznie, on teraz musi mieć wewnętrznie. Więc, mimo że wyrasta z natury dziecięcej, to w tej chwili musi z całą mocą wewnętrzną, czerpać z natury dziecięcej. A natura dziecięca jest w jego naturze przyszłości, czyli w jego naturze całkowitej jedności z Bogiem, czyli synostwa – natura synostwa Bożego.

I tutaj proszę zauważyć, święty Paweł właśnie przedstawia, że:
Nie mogę wrócić do tego, żeby stać się ponownie dzieckiem, małym dzieckiem fizycznym, aby mieć nicość, słabość, bezsilność, niezaradność, bezradność, bezbronność, ufność, uległość, oddanie i niewinność, dlatego że jestem dorosłym mężem, dziecięctwo przeminęło. Ale wewnętrznie, przez to, że szukam Ojca i szukam Jego praw i Jego woli wykonywanie, to czynię tak jak dziecko. Dziecko małe głównie wykonuje wolę ojca i matki, bo nie zna dróg, postępuje wedle matki i ojca, ale w tym momencie, nie z wyboru tak postępuje, tylko z powodu niewiedzy. Ale ja w tym momencie już wszystko wiem, ale wiem też, że to co wiem, nie prowadzi mnie ku prawdzie. Ale to czego nie wiem, prowadzi mnie ku prawdzie – czyli dni, które jeszcze nie nastały, dni których jeszcze nie wiem, moja natura dziecięca, której jeszcze nie znam, a którą już mam. Z nią się muszę jednoczyć, ponieważ jestem doskonały w Chrystusie, bo On mnie uczynił doskonałym i czerpię z tej doskonałości, a czerpię przez wiarę.

Musimy czerpać ze swojej doskonałości, która już jest Chrystusie, a nie jest ona niedostępna, ale wręcz odwrotnie – nieustannie widoczna, ale tylko dostrzegalna przez wiarę i możliwa do zjednoczenia się przez wiarę, nadzieję i miłość.
Nie jest możliwe, aby rozum mógł to postrzegać, dlatego że rozum jest w innym miejscu, po prostu w innym miejscu. Rozum nie może być w tym miejscu, jest w innym miejscu.

To tak jak Jezus Chrystus powiedział:
Będziecie Mnie szukać, ale Mnie nie znajdziecie, bo Moje drogi są na wysokości, a wasze drogi są na niskości.
Będziecie mnie szukać na dole, bo nie możecie wejść na górę, bo na górę Ja duchem swoim wznoszę tych, którzy we Mnie wierzą i w Ojca wierzą, Duchem Świętym są wznoszeni.

Więc zabieganie o swoje życie jest to zabieganie tak naprawdę o nieustanne trwanie w Bogu, bo On tak naprawdę naprawia nasze życie wewnętrzne i zewnętrzne, On daje nam całe zrozumienie i całą mądrość i całą pamięć.

Fragmenty wykładu – Łódź, 21 września 2018 r.

Całe wykłady dostępne są w plikach mp3 pod linkiem:
chomikuj.pl/aygora/Dokumenty/Wykłady/2018/09+Wrzesień/21.09.2018