UZDRAWIANIE DUCHOWE

Ireneusz Wojciechowski

Miłość dwóch dusz


Rdz 2, 25 Chociaż mężczyzna i jego żona byli nadzy, nie odczuwali wobec siebie wstydu.

Pierwsi ludzie byli nadzy, mąż i żona, którym był Adam i Ewa byli nadzy i nie widzieli swojej nagości.

Gdy zgrzeszyli zaraz się schowali w krzaki, gdy usłyszeli kroki Boga:
Rdz 3, 8 Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu. 9 Pan Bóg zawołał na mężczyznę i zapytał go: «Gdzie jesteś?» 10 On odpowiedział: «Usłyszałem Twój głos w ogrodzie, przestraszyłem się, bo jestem nagi, i ukryłem się». 11 Rzekł Bóg: «Któż ci powiedział, że jesteś nagi? Czy może zjadłeś z drzewa, z którego ci zakazałem jeść?»

Czyli Bóg mówi w ten sposób: wy nie wiecie, że jesteście nadzy z tego powodu, że nadzy jesteście, że wydaje wam się że jesteście nadzy, ale dlatego że zjedliście z tego drzewa. To to drzewo mówi wam, że jesteście nadzy. Bo nie jesteście nadzy. To to drzewo mówi wam, że jesteście nadzy. To nie jest wasza wiedza, to wiedza jest z tego drzewa poznania dobrego i złego. Wasza wiedza nie powinna tam istnieć, ponieważ nie jest wam potrzebna. Nie jesteście stworzeni po to.

Dałem wam Prawdę swoją abyście zapanowali nad tym chaosem i pustką, który tam istnieje, aby to co jest chaosem i pustką poznało chwałę Bożą.

Pierwsi ludzie nie znali swojej nagości.
Byli nadzy i nie znali swojej nagości.
Czyli istniała między nimi miłość dusz,
które się nieustannie miłowały
i w naturze cielesnej się wyrażały,
ale nie było to przyczyną cielesności.

W tym świecie istnieje to całkowicie inaczej.
Mówi o tym Księga Genesis, mówi Bóg do niewiasty: zjadłaś owoc z mężem swoim i zobacz co teraz będzie. Rdz 3, 16 Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą».
Czyli zauważ, masz męża, będzie nad tobą panował i będziesz obarczona brzemiennością. Ja ci tego męża nie dałem.
Ja ci męża już dałem. Twoim mężem jest ten, którego Ja stworzyłem na własny wzór i podobieństwo i z którego zostałaś wzięta.
A ten, którego sobie wzięłaś nie jest twoim mężem. To nie jest twój mąż. Obarczy cię brzemiennością.

Ja ciebie nie obarczyłem brzemiennością.
Ja dałem tobie: idźcie, rozradzajcie się i rozmnażajcie, czyńcie sobie ziemię poddaną, panujcie nad zwierzętami morskimi, lądowymi i powietrznymi.
Nie powiedziałam: idźcie i stańcie się pod władzą tego stworzenia.
Nie powiedziałem, tylko powiedziałem: panujcie nad tymi zwierzętami, panujcie nad nimi, panujcie nad tym stworzeniem.

I w tym momencie następuje sytuacja tego rodzaju, że człowiek znajduje się w miejscu, o którym mówi św. Paweł:
Rz 8, 22 Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.
Ale i my jęczymy razem z tym stworzeniem w bólach rodzenia:
Rz 8,23 Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując – odkupienia naszego ciała.
Czyli mówi o duszy, którą on także jest.
Mówi w ten sposób:
Mamy już pierwsze oznaki doskonałości, czyli mamy Chrystusa, jesteśmy doskonali w Nim.
W tej chwili musimy nieustannie Jego wybierać, aż On się stanie nami i przeniknie tą naturę w nas – naturę duszy – i trzeba tak powiedzieć, że to jest natura żeńska duszy.

Bóg stworzył człowieka jako duszę dwojaką, a jedną – żeńską i męską
:
Rdz 1,27 Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę.
Oznacza to, że Bóg stwarzając człowieka jako mężczyznę i niewiastę, sam ma taką naturę.
Jeśli Bóg stworzył człowieka na obraz Boży, na obraz swój stworzył, tzn. że odbił w człowieku dwoistą naturę, która jest jednością i pełnią – ona to całością jest. Nie jest całością ani mężczyzna ani kobieta, ale całością jest mężczyzna i niewiasta.

Niewiasta ma inną naturę, bo niewiasta to jest ta, która jest równa mężczyźnie.
Kobieta to jest ta, która nie ma poznania.
[…]
Głębia człowieka to jest ta żeńska natura.
To jest ta dusza, o której mówi Jezus Chrystus o Samarytance,
ta która cierpi w bólach rodzenia,
ta która jest związana z tym pragnieniem z nieustannym,
pragnieniem – przywiązaniem do tego do tego mężczyzny,
mimo że nie jest jej mężem, trwa przy nim jakby on był jej mężem.

Gdy spotyka prawdziwego męża, jest w stanie dopiero powiedzieć:
Nie mam męża.
On jest moim mężem.

Dlatego, że budzi w niej pradawne prawo, pradawną świadomość, przypomina jej kim ona jest.
Uświadamia sobie, że ona jest duszą.
I ten człowiek – ziemska natura, ten ludzki, z krwi i kości, który nie ma ducha Bożego,
nie może być jej mężem, ponieważ ona jest duszą.
Powstała z żywego Boga.
I uświadamia sobie, że Chrystus jest tą naturą,
poznaje, On daje jej to poznanie i mówi ona:
J 4, 17 A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. 18 Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą». […]

Prawdziwe małżeństwo
Na początku Bóg stworzył człowieka jako męża i żonę
Tą jedność prawdziwą
Któż by chciał to rozerwać?
Któż by chciał pozbyć się miłości?
Któż by chciał by pozbyć się tej jedności dusz tak wspaniałej,
tak doskonałej,
tego razem oglądania chwały Bożej,
tego razem wznoszenia i wzrastania?
Któż by chciał się tego pozbyć?
Któż?
Nie ma człowieka, który by żył w Bogu,
który chciałby się tego pozbyć.
To tylko diabeł to wszystko czyni, aby zniszczyć to.
[…]
Jedność dusz, które tam istnieją w Bogu
Gdy jednoczą się dusze dwie,
te dwie dusze, które istnieją w człowieku,
ta natura głęboko ukryta,
ona to jest jak Samarytanka,
która czeka nas przyjście syna Bożego,
który wyciągnie do niej rękę
i ją wyciągnie z tej ciemności, z pragnienia.

I powie: kto pragnie i wierzy we Mnie,
niech przyjdzie do Mnie i pije ze Mnie,
a wypłyną z jego wnętrza zdroje wód żywych.
Niech przyjedzie.

[…]
Miłość dwóch dusz,
zjednoczenie dwóch dusz,
odwieczna miłość dwóch dusz,
duszy tej – całego człowieka,
jest tak głęboką naturą Miłości,
tak głęboką,
że ona nie ogranicza się li tylko do trwania
gdzieś tam w przestworzach nie wiadomo jakich.
Ona tam będąc,
przenika całego człowieka,
aż do szpiku kości,
do samego dna,
wszystko biorąc w niewolę Miłości,
przenikając Miłością do samego dna.
A wtedy ciało już nie wyraża seksualności,
ale chwałę Miłości i blask Tego,
który blaskiem jest Jej.
A blaskiem Miłości jest sam Bóg.
Chwalę Jego wyraża i nie istnieje tam nic co by było zmysłowe.
Bo to już wszystko odchodzi.

Mimo, że człowiek jest cielesny, to nie jest zmysłowy.
Bo zmysłowość to domena ciała,
a Miłość czysta i radosna w chwale – to duszy.
I gdy chwała duszy i dusza staje się zakochana w Bogu po uszy,
całkowicie, że nie widać jej już w ogóle,
całkowicie w Bogu jest dusza zanurzona,
i cały człowiek jest zanurzony w Bogu,
to przenika ją tak ogromna Miłość.
O czym jest napisane w Ewangelii według św. Tomasza, że:
Tylko dusza zanurzona w Bogu jest w stanie poznać swoją chwałę, bo On jest chwałą jej. On jest blaskiem jej. To On jest blaskiem jej. To On mocą Miłości jej. To On jej sercem kocha. To On jest jednością ze wszystkim. On jest tą mocą spajania. On jest prawdą, jedyną prawdą.
[…]

Bóg stworzył człowieka takiego jakiego stworzył – doskonałego stworzył go w raju – zdolnego do całej Miłości:
do Miłości Boga,
do Miłości dusz,
a jednocześnie do Miłości ciał.
Nie mógł stworzyć człowieka grzesznego, ponieważ stworzył go całego na własny wzór i podobieństwo.
Więc stworzył:
Miłość dusz,
Miłość ciał i
Miłość całego człowieka zdolnego do ostatecznej Miłości,
gdzie nie ma grzechu.
Gdy człowiek utracił jedność z Bogiem, Miłość dusz nagle znalazła się w miłości ciał, i tylko ciał.
I nastąpiło już tylko rozmnażanie, a nie miłowanie.
Gdy jest miłowanie w Bogu – trwanie dusz, to automatycznie też cała moc przechodzi aż do samego dna i nie ma nigdzie grzechu. […]

W dzisiejszym świecie utrzymuje się status quo grzechu, że pewna przestrzeń życia człowieka jest szemrana i zła, jest niedobra, od diabła.
I w ten sposób myśli człowieka nieustannie tworzą przestrzeń diabelską w sobie, przestrzeń złą, o której się w ogóle nie myśli, ucieka i zakrywa się człowiek przed Bogiem, żeby Bóg nie widział człowieka w Miłości, tej która z Boga samego przychodzi.
Ale człowiek musi być jawny w Bogu.
Co to znaczy jawny w Bogu?
Człowiek nie może w swoim sercu skrywać przed sobą, przed Bogiem skrywać prawdy o Miłości.
Musi po prostu radować się z Miłości Bożej aż do samego dna.
Nie może mówić: Panie Boże, a Ty teraz się odwróć, bo teraz to jest ta część, która Ci się nie podoba.

Ale to pokutuje, to jest ogromnym ciężarem dla człowieka, to jest generator ogromnej ilości grzechów w człowieku, to jest przestrzeń utrzymywana dla diabła.
Nie ma w człowieku niczego grzesznego oprócz jego myśli, które nieustannie źle kształtują jego sumienie.
Dlaczego człowiek chce się ukrywać przed Bogiem uważając, że pewne życie jego, które jest przez Boga dane, jest grzeszne? – przez Boga dane. […]

My nie możemy przed Bogiem mieć tajemnic, bo jak przed Bogiem mamy tajemnice, to znaczy że czujemy się grzesznymi. A i tak Bóg widzi to wszystko.
Wiec musimy być radosnymi i jawnymi w Bogu, otwartymi.
Odrzucić wszystko to, co kala człowieka, jego serce, jego duszę.
I stać się jasnym, prostym i nie mieć niczego, co powodowałoby jego wstyd.

Ewangelia według św. Tomasza:
37 Spytali uczniowie Jego: „Którego dnia objawisz się nam i którego dnia ujrzymy ciebie?” Odrzekł Jezus: „Jeśli będziecie mieli zwyczaj ukazywać nie wstydząc się te części ciała, które godzi się zakrywać, i będziecie brać szaty wasze i rzucać je pod wasze stopy, jak małe dzieci, i będziecie je deptać, wówczas ujrzycie Syna żywego i nie będziecie się bać”.

Tu jest mowa o tej przestrzeni tzw. natury duchowej, która w ciele, w cielesności samej jest traktowana jako okropne zło i tam jest generator ogromnej ilości grzechów, ponieważ człowiek się wstydzi Boga. […]

Nasze myśli muszą zostać oczyszczone, jednocześnie jawne przed Bogiem.
Żadna część naszego życia nie może być skrywana przed Bogiem, żadna.
Ponieważ żadna część przez Boga nie została dana jako część grzeszna.

Utrzymywanie tego stanu jest to utrzymywanie grzechu pierworodnego.

Przestał by istnieć gatunek ludzki i wszelki gatunek na ziemi, gdyby nie było rozradzania i rozmnazania. Po prostu by przestał istnieć i by nie istniał.
Wiec ta przestrzeń życia musi istnieć.
Więc diabeł z niej uczynił złą czynność, złą przestrzeń, złą naturę, ponieważ ona musi istnieć i jest idealnym generatorem zła i grzechu, bo bez tego człowiek żyć nie może, nie może istnieć gatunek ludzki, by po prostu wymarł. […]

Nie ma w człowieku niczego co by było grzeszne.

Grzesznymi są myśli. […]
Dzisiaj czystość określa się jako w ogóle kompletnie odrzucenie Miłości, która może się w jakiś sposób fizycznie objawiać – to jest czystość.
Gdy istnieje jest zbrukana.
Dlaczego te myśli w ogóle w taki sposób istnieją?
Czy Bóg stworzył człowieka na początku świata innego niż po grzechu?

Przed grzechem był dokładnie taki sam jak po.
Tylko, że przed grzechem dusze się miłowały w Bogu i ciała zyskały tą Miłość.
A po grzechu stracili tą światłość i ciała przejęły władzę nad tą duszą, brukając ją w tym zmysłowym tylko ciągnięciu, korzystając z duszy jako władzy, która wynaturza rzeczywistość.

Dzisiaj jest taka sytuacja, że ta przestrzeń niewłaściwie rozumiana, ona generuje pornografię, ona generuje różnego rodzaju przestrzenie życia kompletnej ohydy, dlatego tylko że jest utrzymywana jako zła i niedobra.

Ale kiedy złe myśli znikają …

Co nie najbardziej jak nie Miłość jednoczy nas z Bogiem?
Nie ma sposobów, umiejętności, technik.
Miłość jednoczy człowieka z Bogiem.
Dlatego Bóg daje człowiekowi Miłość,
tak głęboką Miłość, która do samej natury głębi dociera.
Nie zmysłową, ale duszy.
Gdzie ciało jest w stanie też uczestniczyć w Miłości duszy tak głębokiej,
że ciało przenikają strumienie żywej mocy Bożej i ono się przemienia.
Bóg daje człowiekowi tak ogromną Miłość.
A co innego jak nie Miłość jest tą mocą?

Miłość jest jak bystrza wody żywej.
Gdy zaczną płynąć nie ma przed nimi ratunku.
Ono rozerwie wszystkie przeszkody.
Rwie brzegi.
Jak to mówi się: cicha woda brzegi rwie.
Wszystko rozrywa.
Bystrza wody nie są do zatrzymania.
Jak one już pójdą, to będą rwać brzegi, będą dążyć, drążyć,
aż rozerwą wszystkie przeszkody i dotrą do głębi.
Miłość działa w taki sposób.

Miłość jest tak potężna,
że gdy znajdzie fundament swojego istnienia,
to tam będzie budować.
Schwyci się tego i tam będzie budować prawdę.
Nawet tam, gdzie człowiek dojść nie może swoim rozumem,
Miłość dociera.
Tak gdzie człowiek swoim pojęciem nie może pojąć,
że tam coś może zbudować,
Miłość buduje,
Miłość dociera,
Miłość otwiera wszystkie drzwi i rozwala wszystkie przeszkody.

I dlatego św. Paweł mówi:
Miłością to czynimy.
Mimo że żyjemy w ciałach, nie jesteśmy cielesnymi.
Mocą Ducha Bożego burzymy wszelką warownię przeciwną Bogu.
Mocą Ducha Bożego zmuszamy każdą myśl do posłuszeństwa Chrystusowi.
A Miłością to czynimy.

Przed nią nie ma ratunku,
jak się Ona czegoś schwyci, to nie puści, dotrze do głębi.
Jest jak drzewo życia, które zapuszcza swoje korzenie
i do samego dna się ukorzenia i rozrywa całą skałę,
aż do miejsca, gdzie życie swoje w Chrystusie ma.

Tam gdzie nie dotrze umysł człowieka,
tam gdzie nie dotrze umysł, zrozumienie,
tam gdzie nie dotrze pojęcie,
tam Miłość dociera.
Ona dociera tak głęboko,
że porywa człowieka i wchodzi w głąb,
odnajduje ścieżki, przemienia, ożywia i wznosi.
Przemienia do samego końca.
Ona tam właśnie działa.
Jest ogromną mocą. Bo to jest sam Bóg.

Przed Nim nie ma tajemnic. On wszystko przenika, wszystko zna.
Jak to jest powiedziane:
1 Kor 2, 10 Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego. 11 Kto zaś z ludzi zna to, co ludzkie, jeżeli nie duch, który jest w człowieku? Podobnie i tego, co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży.
Gdy pozwolimy Miłości zaistnieć w nas do głębi, bez granic, nie będziemy jej stawiać granic, to ona przenikając do głębi naszej, przeniknie i rozerwie wszelkie bariery, tamy i wszystko to, co staje się przeszkodą dla niej.
Ona wszystko pokona, jak to jest powiedziane: Miłość wszystko pokona, wszystko przetrwa.

Ale nie Miłość ta intelektualna.
Tylko Miłość ta, której się pozwalamy porwać, tej która przenika nas, ta która jest prawdziwym życiem, która dociera do samego dna, łamie wszystko, wszystko przenika i wszystko poznaje do samej głębi, wszystko oczyszcza, wszystko poznaje wszystko ożywia, niczemu się nie dziwi, do niczego nie jest przywiązana i niczego się nie lęka, wszystko przenika. Wchodzi w głąb.
To tylko Miłość może uczynić.
Dlatego pozwólmy Miłości zajrzeć tam, gdzie nie zaglądała już od początku grzechu.
Pozwólmy jej tam zajrzeć.
Pozwólmy, aby Miłość istniała tam, gdzie wydawałoby się, że nie wypada jej aby istniała.
Nam się wydaje, że nie wypada, aby ona tam istniała.
Ale bez Miłości nic się nie stanie.
To przecież z Miłości ludzie są jednością i rodzą się dzieci.
Nie mówmy, że w jakiś przestrzeniach naszego życia nie wypada Miłości trwać.
Bez Miłości nie ma niczego.
Ona przenika i dociera do samej głębi.
Pozwólmy Miłości bez wstydu trwać tam, gdzie jest naprawdę jej miejsce od zarania dziejów.
Pozwólmy nie zaznać sobie wstydu, kiedy Miłość stanie i zobaczy nas takimi, jak Bóg stworzył człowieka na początku świata i nie doznali wstydu.
Czyli wewnątrz w głębi, w głowie, w sercu, w duszy nie ograniczajmy Boga.
Pozwólmy Jemu działać tam, gdzie przez grzech ludzie stali się nadzy, mimo że nagimi nie byli.
Stali się nadzy, bo nie odziani w chwałę Bożą.
A gdy odziani w chwałę Bożą, nie ma tam nagości.
Jest tam Miłość, która trwa w radości i chwale Bożej i Jego Światłości, który blaskiem Jej jest – tej Miłości – to On jest blaskiem Jej.

Fragmenty wykładu z Łodzi z dnia 25.10.2016r

Cały wykład dostępny jest w plikach mp3 pod linkiem:
chomikuj.pl/aygora/Dokumenty/Wykłady/2016/Październik/Łódź 25.10.2016