UZDRAWIANIE DUCHOWE

Ireneusz Wojciechowski

TAJEMNICA MODLITWY PAŃSKIEJ – Kazimierz Dolny 2015

Teraz słyszę jak Modlitwa mówi i daje nam wewnętrzną swoją naturę, gdzie przedstawia stan, w którym nie ma najmniejszego zwątpienia, jest właśnie ten doskonały stan, obecność, o którym mówi. Mówi o tym, że jesteśmy dziećmi i że Ojciec jest rzeczywisty, bo gdyby Ojca nie było, nie bylibyśmy dziećmi i nie moglibyśmy spotkać się z Ojcem, nie mielibyśmy dziecięcego stanu, dziecięcego postrzegania, poszukiwania. Mówi o Świętym Imieniu, które nieustannie jest, o Królestwie, które nieustannie czeka, aby się rozszerzać […]

Pobierz plik

TAJEMNICA MODLITWY PAŃSKIEJ

[…] od pewnego czasu odczuwam coraz głębiej nawoływanie w kierunku odkrycia tajemnicy – Chrystus stawia nas właściwie w tej sytuacji, aby naszym udziałem stała się Jego tajemnica – tajemnica Miłosierdzia.
Miłosierdzie to jest najgłębszy przymiot Boga. Miłosierdzie to jest naturalny stan Bożego istnienia. To jest naturalne wybaczenie, naturalna Miłość.
Chrystus, Bóg Ojciec, Duch Święty nie zastanawia się nad sytuacjami czy wybaczyć, czy nie wybaczyć, nie zastanawia się nad tym czy to warto czy to nie warto, czy ten człowiek zrobił te rzeczy czy te rzeczy. Miłosierdzie jest już wybaczeniem – jak to jest powiedziane, że Bóg już nam wybaczył, tylko my nie stajemy „na wysokości” i nie idziemy ku Bogu, aby wybaczenie od Niego przyjąć. Miłosierdzie jest to obecność żywego Boga. I my nie potrafimy wybaczać tak jak Bóg. My się nieustannie, nie tyle co uczymy, bo tego się nie można nauczyć, to tak jak nie możemy się nauczyć Miłości Bożej, to Bóg w nas kocha, to Chrystus w nas kocha innego człowieka. Dlatego my nie możemy się nauczyć Miłości, a często słyszymy, że ktoś tam „wyprodukował” ileś tam miłości, temu dał tej miłości „wyprodukowanej”, temu i tamtemu. Nie można wyprodukować Miłości. Miłość to żywy Chrystus.
Natomiast Żywy Chrystus nie jest czymś obcym, chociaż na tym świecie jest traktowany jako ktoś obcy, który chce przyjść i chce po prostu wywrócić ten świat do góry nogami. Tak samo było przecież z faryzeuszami: gdy Jezus Chrystus stanął na ziemi, to mówili Jemu, że przyszedł prawo znieść. A Chrystus mówi: nie przyszedłem prawa znieść, ale przyszedłem prawo wypełnić. A oni uważali, że znieść. Dlaczego? Bo mówił o rzeczach, które nie pasowały do tego co oni znają i co oni umieją, czym się posługują i jak postępują. Ale postępowali już daleko, daleko, bardzo daleko od tego co czynił Mojżesz, co czynił Abraham; daleko zostali oderwani od prawdziwej natury Bożej. Dlatego patrząc na Chrystusa, nie patrząc żywym duchem, do którego są zdolni, aby z nim się jednoczyć, patrzyli swoim intelektem, który na bazie tego świata, na bazie tego prawa został ukształtowany i wedle tego prawa starali się – aż zadziwiające – wedle tego prawa starali się wypełnić wolę Bożą, zdobyć Królestwo Boże.
Więc wszystkim tym ludziom nakazywali różne ciężkie, dziwne prace, jakoby te dziwne i ciężkie prace zbliżały ich do Królestwa Bożego. Jezus Chrystus przyszedł i powiedział w ten sposób: Co wy robicie? Przecież to jest do niczego niepotrzebne. Potrzebny jest żywy duch, a wy karzecie im robić jakieś dziwne rzeczy, jakoby one były potrzebne do Królestwa Bożego. Nic z tego nie jest potrzebne, potrzebny jest żywy Bóg. Ale oni mówią: Przecież my mamy żywego Boga! Ale Jezus Chrystus ukazuje im, że nie mają. Chrystus ukazuje całkowicie inną naturę postawy prawdziwej, duchowej. Dlatego zadają mu pytanie: „Cóż to za mowa z mocą?”- nie wiedzą co to takiego jest. Gdy Chrystus żywym duchem objawia naturę Ojca, mówią: „Cóż to za mowa z mocą?”.
I tutaj proszę zauważcie, Jezus Chrystus nieustannie trwa w obecności Bożej, nie tylko obecności, ale Ojciec jest Jego głową, czyli Bóg jest Jego głową. I zauważmy list Św. Pawła Kor 11, gdzie jest powiedziane: A głową Chrystusa jest Bóg, a głową mężczyzny jest Chrystus, a głową kobiety jest mężczyzna. Niechaj każda kobieta nakrywa głowę mężczyzną, aby nie zostać pohańbioną. A mężczyzna i kobieta w Bogu są równi. Św. Paweł w tym liście przedstawia tą sytuację, że nieustannie, odwiecznie, zawsze, głową Chrystusa jest Bóg. Chrystus inaczej nie myśli, jak tylko tak, jak Ojciec w Nim myśli. Więc bardzo ciekawą sytuację mówi, proszę zauważyć, czy wy państwo, nie robicie właśnie tak samo, że mówicie drugiej osobie to, co słyszycie w swojej głowie, żeby mu powiedzieć? Macie myśli w swojej głowie i mówicie drugiemu człowiekowi to, żeby powiedzieć. To nie jest tak u was, że najpierw mówicie, a później słyszycie to co mówicie i dopiero wtedy w głowie wam powstanie to, co chcieliście powiedzieć. Jest całkowicie odwrotnie: najpierw myślicie co powiedzieć, a później mówicie, najpierw są myśli w głowie, a później jest to co mówimy.
Tutaj Chrystus przedstawia w taki sposób – „Ja nie myślę, Ja słyszę” – czyli ukazuje pewną konstrukcję specyficzną: Ja nie myślę, Ja słyszę to, co Ojciec do mnie mówi, i mówię wam to, co słyszę u Ojca mojego i robię to, co widzę u mojego Ojca. Pamiętacie Ew. Św. Jana rozdział 8: Mówię wam to, co widzę u swojego Ojca i mówię wam to, co słyszę u swojego Ojca. To jest dosyć ciekawa sytuacja, więc można powiedzieć w taki sposób, że Jezus Chrystus mówi o Ojcu jako o myślach, które są w Jego głowie, i uczynki i to co chce uczynić nie powstaje też w Jego sercu, ani w Jego głowie, tylko On ma świadomość jednocześnie rozdzielności i jednocześnie całości, czyli jest świadomy tego, że myśli, które mówi, te myśli powstają nie w Nim, ale w Ojcu, ale przecież są jednym z Nim, więc to, co mówi, to jest Jego całością. U nas jest taka sytuacja, że my musimy tak samo żyć.
Całość wykładu można pobrać w załączonym pliku.
Pobierz plik