UZDRAWIANIE DUCHOWE

Ireneusz Wojciechowski

„Przecież moja ręka to wszystko uczyniła i do Mnie należy.” Iz 66.2

Synowie Boży to są ludzie, ci właśnie ludzie, którzy przez wiarę stają się Synami Bożymi. Jezus Chrystus mówi w Ewangelii wg św. Jana, rozdz. 6, Stańcie się Synami Bożymi i jedźcie Moje Ciało i pijcie Moją Krew. – Co ty opowiadasz? Pić krew i jeść ciało? Nie chcemy tego! I odchodzą, rezygnując z Synostwa Bożego, bo jest za bardzo restrykcyjne – muszą zrezygnować ze swoich przyzwyczajeń, muszą zrezygnować z pokut, uczynków, składania ofiar, innych rzeczy; oni chcą służyć bogu jakiemuś tam, którego uważają za prawdziwego, a Jezusa Chrystusa nie uważają za Prawdziwego Boga. A św. Jan w 1 J 5: 20, mówi takie słowa: Wiemy także, że Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu, abyśmy poznawali Prawdziwego. Jesteśmy w prawdziwym Bogu, w Synu Jego, Jezusie Chrystusie. On zaś jest prawdziwym Bogiem i Życiem wiecznym. Św. Jan prawdomówny, który jest Żywą Wodą, objawia tę Tajemnicę, która mówi dokładnie Kim jest Bóg, ale ludzie ufają tylko swojemu rozumowi, ufają swojemu umysłowi, ufają temu, co zobaczą i co dotkną. I dlatego uznają, że mają grzech, bo go widzą, dotykają, on ich dręczy, a nie uznają, że go nie mają, bo ich dręczy i męczy – tutaj właśnie jesteśmy w sytuacji bardzo trudnej i bardzo ważną sprawą jest, żeby się z niej wydostać.
Jesteśmy w świecie, który jest zamknięty w trzech sferach izolacyjnych, oddzielony całkowicie od całego świata. Ziemia, nie tylko Ziemia, ale cała psychiczna natura człowieka, duchowa natura człowieka jest bardzo dziwnym miejscem dlatego, że aby mógł człowiek żyć, musi niszczyć miejsce, w którym żyje – musi zwalczać przyrodę, zabijać zwierzęta, wycinać lasy, wydobywać z ziemi ropę naftową, kopać węgiel i wiele innych rzeczy robić, niszcząc swoje miejsce. Ale przecież Bóg dał człowiekowi pełnię możliwości istnienia w Jego Życiu i Mocy z powodu właśnie zgodności życia z przyrodą, z prawami Bożymi. Dlaczego tak się dzieje? Ten świat, w którym żyjemy, jest spreparowany – prawa fizyczne tego świata w ogóle się nie zgadzają z prawami duchowymi; cały kosmos w Duchu zanurzony, istnieje w całkowicie innych prawach niż te prawa, które istnieją na tym świecie. W tym świecie pewne siły wyższowymiarowe stworzyły habitat, w którym stworzyły nierzeczywiste, nieprawdziwe prawa fizyczne, które funkcjonują w tym świecie, ale są całkowicie oddzielone od Prawa Boskiego. Jesteśmy w takim jaju, habitacie, gdzie istnieją prawa fizyczne, które muszą niszczyć świat, w którym żyjemy, aby móc utrzymać istnienie – spalać węgiel, aby przez to niszczyć planetę; wydobywać ropę naftową, przez to także niszczyć planetę. Utrzymywany jest człowiek w tym stanie, aby ci, którzy nad tym panują, a nie wzrastają duchowo, mieli pokarm z człowieka, ponieważ z władzy rozumu nic dobrego wyjść nie może. To Chrystus daje pełną Mądrość, o czym mówi List św. Pawła do Efezjan 3: 17  Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach; abyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani, 18 wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, 19 i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Bożą. Więc tu jest pełnia Prawdy i Mądrość; ci, którzy żyją rozumem, oni mają ograniczoną pojemność – rozum dla siebie jest wielki, ale z punktu widzenia Bożego nic nie znaczy, ponieważ nie dostrzega poziomu duchowego, ponieważ nie chce być duchowy i nie może. Gdyby mógł, to by nie był zły dla człowieka, mówiąc, że nim się opiekuje, a drugą ręką go okrada.
Jesteśmy właśnie w takim zamkniętym habitacie – jakimś świecie, który jest oddzielony od rzeczywistych praw duchowych świata, stworzony jako zamknięta przestrzeń, pewnego rodzaju więzienie. Ale nie jest ono więzieniem, tylko miejscem, gdzie tak naprawdę my przez wiarę wydobywamy się ku Bogu – ale ci, którzy tego nie robią, są rzeczywiście w więzieniu, ponieważ żyjąc prawami tego świata, nigdzie się stąd nie wydostaną, bo te prawa są prawami oddzielonymi całkowicie od Boga. O tym mówi Księga Izajasza 14: 29  «Nie ciesz się, cała ty Filisteo, iż został złamany kij, co cię smagał, bo z zarodka węża wyjdzie żmija, a owocem jej będzie smok skrzydlaty. 30 Ale ubodzy paść będą na moich pastwiskach i nędzarze odpoczną bezpiecznie, podczas gdy Ja uśmiercę głodem twe potomstwo i wygubię twoje ostatki».31 Zawyj, bramo! Krzyknij, miasto! Zadrżyj, cała Filisteo! Bo z północy nadciąga dym i nikt się nie odrywa od jego oddziałów. Jr 1:15: „Zwołam bowiem wszystkie królestwa Północy – wyrocznia Pana – przyjdą i ustawią każdy swój tron u wejścia do bram Jerozolimy przeciw wszystkim jej murom dokoła i przeciw wszystkim miastom judzkim.”

Jr 23:24: „Czy może się człowiek ukryć w zakamarkach, tak bym go nie widział? – wyrocznia Pana. Czy nie wypełniam nieba i ziemi?”

Św. Paweł powiedział, że żeby dusza była w grzechu, to sam Chrystus musiałby grzeszyć, ponieważ On jest stróżem naszej duszy, a ona jest w Nim zanurzona i żeby dusza była grzeszna, musiałby Chrystus grzeszyć, a to jest niemożliwe. Ga 2: 17 A jeżeli to, że szukamy usprawiedliwienia w Chrystusie, poczytuje się nam za grzech, to i Chrystusa należałoby uznać za sprawcę grzechu. A to jest niemożliwe. Dzisiejszy świat zakazuje nam przyjmować Dziedzictwa Bożego i uznawać, że Chrystus Pan przywrócił nas do Chwały Nieba i Dziedzictwa Bożego; jest to zabronione i obwarowane grzechem. Dlaczego? – ponieważ ten świat rządzi się prawami, które mają człowieka osaczyć i zniszczyć; ale do tego, aby zniszczyć człowieka i osaczyć, potrzebna jest świadomość – dlatego teologia manipuluje świadomością człowieka, aby świadomość uznawała, że jest to grzech duszy. Jest to urojony grzech, którego nie ma, ale sumienie rzeczywiście oskarża człowieka; sumienie człowieka jest tak ukształtowane, że gdy nawet sobie uroi pewien problem, to sumienie oskarży człowieka i ten człowiek będzie miał prawdziwy grzech, nie tylko urojony, i będzie zmiażdżony własnym urojeniem, jako rzeczywistą sytuacją, która nie istnieje, jest urojona. I tutaj to urojenie jest wynikiem świadomości człowieka i dlatego są trzy sfery izolacyjne.
Pierwsza sfera izolacyjna jest to przestrzeń grzechu pożądliwości, został człowiek zawleczony do grzechu pożądliwości i w tym grzechu pożądliwości ma funkcjonować jako prawidłowości. Pierwsi chrześcijanie na pewno nie żyli grzechem pożądliwości, ale dzieci się w dalszym ciągu rodziły, bo grzech pożądliwości jest grzechem pożądliwości, a miłość jest miłością – to są inne całkowicie sprawy. Ale dzisiejsza teologia właśnie ukazuje, że małżeństwo jest nieczyste i wszystkie inne rzeczy z nim związane są nieczyste, dlatego kapłani nie mają żon, aby nie być nieczystymi. Tylko, że pierwszym sakramentem i jedynym właściwie sakramentem, który Bóg dał, jest to sakrament małżeństwa i kapłaństwa jednocześnie, czyli kapłaństwo i małżeństwo jest dane jako jednoczesny stan – mówi do Adama i Ewy: I Bóg stworzył człowieka, na obraz Boży stworzył go, stworzył jako mężczyznę i niewiastę. I rzekł doń: Idźcie, rozradzajcie się, rozmnażajcie, czyńcie sobie ziemię poddaną, panujcie nad zwierzętami morskimi, lądowymi i powietrznymi (Rdz 1: 27). Panowanie jest kapłańskie, rozmnażanie jest małżeńskie – więc kapłaństwo i małżeństwo jest jednym stanem. Zostało ono rozdzielone, aby czasem się nie połączyło, ponieważ tych dwóch, gdy się zjednoczy, tego rozdzielić nie można, bo uzyskują nową wartość, nowy nieśmiertelny, a tym samym niezniszczalny stan istnienia.
I pierwszym stanem, tą przestrzenią sfery izolacyjnej jest grzech pożądliwości. Drugim jest teologia, która utrzymuje człowieka w grzechu pożądliwości, czyli oddziela kapłaństwo od małżeństwa i utrzymuje człowieka w grzechu pożądliwości, czyli siłą utrzymuje człowieka w pożądliwości, dlatego że rodząc dzieci, skazuje się na grzech pożądliwości. Nawet gdy jest to udowodnione, że nie ma nic wspólnego to z pożądliwością, to samo rozumienie nie zmienia sytuacji, że ten człowiek żyje w taki sposób w dalszym ciągu; grzech pożądliwości będzie działał, nawet jeśli człowiek będzie rozumiał tę sytuację, że tak jest, bo rozumienie nie jest wyższe od stanu pięciowymiarowego, gdzie są właśnie te siły, które osaczają człowieka w przestrzeni pożądliwości. To tak jak, jeśli służy autorytetowi i uświadomi sobie, że to jest fałszywy autorytet, że nie powinien tego robić, to drugą rzeczą jest to, czy ma się pozbawić szczęścia przynależności. Więc widzimy tutaj nadrzędność emocjonalnego stanu szczęścia nad logiką – może logicznie pojmować, że jest okradany, ale żeby coś zrobić z tą sytuacją, to musi pozbawić się szczęścia, które dawało mu sens życia.
Chcę przedstawić tę sytuację, jak bardzo człowiek jest uwikłany przez swoją świadomość – to jest trzecia przestrzeń izolacyjna – jak bardzo jest uwikłany przez własną świadomość i emocje w to, że grzech pożądliwości to jest poczucie szczęścia. Kiedy pozbawiony jest tego szczęścia i ma wszystkie inne rzeczy, to nie przynosi mu to szczęścia, ponieważ szczęście nie jest wynikiem posiadania w postaci tego, że to widzi, tylko zmysłowego obcowania z tym bogactwem, z tym stanem. To jest zmysłowe obcowanie, to jest zmysłowa relacja, emocjonalna relacja, która powoduje wytwarzanie endorfin.
Szczęście PRAWDZIWE dopiero pojawia się wtedy, kiedy znajdujemy Chrystusa, ale żeby znaleźć Chrystusa, to musimy uświadomić sobie, że my nie rozumiemy, nie pojmujemy, nie znamy, i musimy poddać się wychowaniu przez Boga, który karci nas dlatego, ponieważ wie, jak powinno być. Jr 1:16: „I wydam wyrok na nie za całą ich niegodziwość, iż opuścili Mnie, a palili kadzidło obcym bogom i hołd oddawali dziełom rąk swoich.”

Dz 17:24: „Bóg, który stworzył świat i wszystko na nim, On, który jest Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach zbudowanych ręką ludzką”

Jak bardzo człowiek jest uzależniony od szczęścia służenia autorytetowi? Czy jest w stanie, gdy rozumie już sytuację w jakiej się znajduje, wydobyć się z tej sytuacji mimo, że wie jak? Czy utrata szczęścia za dużo by kosztowała? To, że uznajesz Chrystusa Pana za niezdolnego, że nic nie zrobił i to jest nagradzane w tym świecie; a to jest właściwe? Że On nic nie zrobił? Że Jego ręka jest słaba i zostałeś w grzechach? Nie widzisz w tym podstępu? I nie widzisz tego, że Ewangelia, którą czytasz, jest łamana na każdym kroku?
Podpisem teologii jest katechizm, i widzimy kim ona jest – żyje kłamstwem, które chce, aby było prawdą, łączy prawdę i kłamstwo i chce przedstawić, że to jest cała prawda i tylko prawda. Teologia ukazuje swój podpis, cały katechizm ukazuje: tym jesteśmy, tak myślimy i tam człowieka prowadzimy, w taki sposób łamiemy człowieka, w taki sposób go okłamujemy, i prowadzimy go do szczęścia gdy służy tym prawdom, które nie są prawdami; i jest szczęśliwy. A my, słudzy teologii, doczekamy się własnej zapłaty, bo mamy zlecenie, którym jest utrzymać strefy izolacyjne, aby człowiek nie wydostał się z tego świata, żeby jego świadomość stała się narzędziem do okradania Boga, żeby on służył swojej ruinie przez szczęście, które jest tylko kłamstwem. Jest to najgłębszy stan martyrologii duchowej człowieka, wykorzystanie wszelkich jego uczuć, jego samego, jako siłę niszczącą człowieka, i innego człowieka – i tu jest właśnie „człowiek człowiekowi wilkiem”.
My ukazujemy sytuacje, jak one wyglądają, ale zagrożenie szczęściu jest tak bardzo realne, że ludzie nie będą chcieli skorzystać z tego wyjścia, bo mogą narazić swoje szczęście na szwank. Jest to tak głębokie uzależnienie, że trzymają się chwilowego szczęścia, teraźniejszego szczęścia, tego szczęścia, które jest w służebności fałszywemu autorytetowi. Służą autorytetowi, który ich zniszczy, dręczy i męczy, nie chcą z tego zrezygnować, ponieważ nie widzą autorytetu, tylko są egoistami, bardzo głębokimi egoistami – myślą tylko o swoim szczęściu, i robią to tylko dla swojego szczęścia, i to jest wykorzystywane.
Dostrzegamy do czego doprowadził drugi kanon – aby człowiek stał się wrogiem samego siebie, żeby szczęście znalazł tam, gdzie go nie ma, i trwał przy tym szczęściu, które tak naprawdę jest dla niego śmiercią, i nigdy nie szukał wolności, mimo że ona stoi otworem, a rękę Boga, która jest do niego wyciągnięta, traktował jako złodzieja, który się dobiera do jego majątku. Chrystus Pan ukazuje, że bardzo łatwo jest się z tego wydobyć, ale tylko wtedy, kiedy pójdziemy drogą wiary. 1 P 1:21: „Wyście przez Niego uwierzyli w Boga, który wzbudził Go z martwych i udzielił Mu chwały, tak że wiara wasza i nadzieja są skierowane ku Bogu.”

Dz 17:25: „i nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie i oddech, i wszystko.”

Żyjemy w tej chwili w świecie całkowicie odizolowanym, który jest światem sztucznie stworzonym, gdzie prawa tego świata, one istnieją na tyle, aby ludzie wydobywali tę energię z tego świata, kosztem tego świata – ale Bóg nie stworzył tak świata. Bóg daje nam Siebie, daje nam całą Moc do istnienia; gdy żyjemy zgodnie z Nim, to żyjemy zgodnie z przyrodą, a przyroda, jak to powiedział św. Augustyn z Hippony: cuda nie przeczą przyrodzie – to człowiek nie zna przyrody; bo prawa, którym się rządzi, nie są prawami przyrody, są prawami wrogimi przyrodzie, wrogimi człowiekowi, wrogimi Bogu, ale przyzwyczają się do takiej natury rzeczy, i tych praw nie chcą porzucić. Bóg czyni to, że wszystkich sam karmi, daje im wszystko; jest napisane: Bóg stworzył człowieka – dał mu ogród, i stworzył zwierzęta – dał im trawę. A dzisiejszy świat, ten stworzony, musi sam się zjadać, aby móc trwać.
I dlatego dzisiaj spotkanie nasze rozpoczęło się tymi słowami, że wszyscy są Synami Bożymi, ale to dla wielu jest to ciekawostka – przy tej ciekawostce zostają, później o niej zapominają i żyją jak żyli, ponieważ to ich nie interesuje, ich życie ich nie interesuje, interesuje ich natomiast to, aby się dobrze czuł autorytet. Autorytet ich okłamuje, oni wszystko robią dla tego autorytetu, ten autorytet daje im pozór życia i nagrody, a oni to traktują jako ogromne szczęście, bo żyją właściwie dla uszczęśliwiania autorytetu, który ich okłamuje, oszukuje, daje trochę dopaminy, i oni tego nie dostrzegają. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wiara. Jezus Chrystus naszą wiarę i nadzieję skierował ku Bogu, i nasza wiara i nadzieja skierowane są ku Bogu, tylko że człowiek szukając wyjścia z sytuacji nie odnajduje ani wiary, ani nadziei i nie widzi, żeby coś było skierowane ku Bogu, bo kieruje się cały czas rozumem, który służy nagradzaniu autorytetu, bo nagradzany autorytet, czyli szczęśliwy autorytet jest sensem życia człowieka. Patrząc np. na eksperyment Milgrama, to ten eksperyment ukazuje bardzo wyraźnie, że człowiek żyje dla szczęścia autorytetu. Bóg przedstawia takie słowa: Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Pamiętaj, ostrzegam ciebie o tym, że jesteś skazany na to, że musisz mieć Boga, nie możesz żyć bez Boga, bo będziesz czuł się zagubiony, niepełny, nie będziesz odczuwał szczęścia, nie będziesz odczuwał radości, prawdy, miłości, będziesz czuł cały czas pustkę. I dlatego nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną, ponieważ Ja jestem Bogiem twoim jedynym – pamiętaj, że jestem Bogiem jedynym, ale będą przychodzili ci, którzy będą chcieli tobie życie zabrać, a będą mówili, że je dają, a o Mnie będą mówili, że Ja ci życia nie daję, tylko ci zabieram to życie. A Ja jestem Tym, który ci Życie daje, ponieważ mam w Sobie Życie, a oni tego Życia nie mają. Wiedzą o tym, że ty jesteś skazany na to, że szczęście odnajdujesz wtedy, kiedy komuś służysz, więc oni przychodzą, oszukują cię, okłamują, że oni są dawcami twojego życia, a ty czujesz się szczęśliwy, że możesz komuś służyć, ale służysz nie Temu, który jest prawdziwym Bogiem, tylko tym, którzy się za Niego podają. I w tym momencie, kiedy skupiasz się tylko i wyłącznie na szczęściu, które odczuwasz w sobie, nigdy nie odnajdziesz prawdy, bo ty musisz się skupić na życiu i na miłości, i gdy będziesz szukał miłości, zobaczysz, że to nie istnieje, tam nie ma miłości, tam jest tylko wyrachowanie i same kruche mości. Ale to wtedy odnajdujesz tę prawdę, kiedy zaczynasz uświadamiać sobie, że Jezus Chrystus naszą wiarę i nadzieję skierował ku Bogu i ona Tam jest wzniesiona. Tylko że ludzie nie szukają tego miejsca wzniesionego – szukają swoich sposobów, swoich umiejętności przez spowiedzi, pokuty, uczynki, ponieważ chcą właśnie zadowolić autorytet. Ludzie o tym wiedzą, ale służenie autorytetowi jest tak silne, że czują się okradani z autorytetu, kiedy służą Bogu prawdziwemu; kiedy do Boga prawdziwego mogą zdążać i by zdążali, to czują, że etapem przejścia do prawdziwego Boga jest etap utraty szczęścia – szczęścia, które jest wynikiem służenia autorytetowi, i tym szczęściem może być ego, może być jakaś ciemność wewnętrzna, może być przywiązanie do grzechu, do pożądliwości i do bogactwa. Ale właśnie to szczęście, przyjemność i ta radość, ona zatrzymuje człowieka przy poszukiwaniu prawdziwego Boga.
Musimy szukać prawdziwej miłości, a jest powiedziane o prawdziwej miłości takie słowa: gdy Bóg kogoś kocha, to go karci – a ludzie uciekają od takiej miłości, która karci. Ale karze ich przecież nie dlatego, że lubi – karze ich dlatego, ponieważ błądzą i chce ich wyprowadzić na dobrą drogę. Jr 1:18-19: „A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi. Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię [zwyciężyć], gdyż Ja jestem z tobą – wyrocznia Pana – by cię ochraniać».”

Dz 17:28: „Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: „Jesteśmy bowiem z Jego rodu”.”

Czym jest wiara, która została wzniesiona przez Jezusa Chrystusa, wiara i nadzieja wzniesiona ku Bogu, czym jest? Aby wiara w nas zaistniała, to konieczne jest uwierzyć Jezusowi Chrystusowi, że jestem wolny od grzechu, naprawdę go nie ma; nie jest to rozumowy stan, nie jest to rozum, nie jest to umysł, nie jest to stan jakiegoś tam wewnętrznego poczucia, tylko pełny stan ufności, oddania i przekonania do samego końca wiary – to jest wiara Jezusowi Chrystusowi, która nie jest dołożeniem do tego, co rozumiemy, tylko zniszczeniem całego wcześniejszego systemu. Wiara niszczy system, dosłownie, niszczy wszystkie mosty, burzy wszystko, co było wcześniej, kasuje ścieżki neuronalne, które były związane z przynależnością do świata i jakiejś tam społeczności – i jest on czystym, nowym  stworzeniem bez przeszłości, ale z pełnią przyszłości, która jest Nadzieją. Bo Nadzieja jest jego przyszłością, jak to św. Paweł – jeśli głęboko zanurzeni jesteśmy w Nadziei, której nie znamy, i oczekujemy tego, czego nie rozumiemy, nie znamy, to jest Nadzieja. A wiara jest wtedy, kiedy nasza wiara porzuca całkowicie przeszłość, przestaje istnieć przeszłość; to jest wyjście – porzuca całkowicie przeszłość. Wiara, którą Chrystus wzniósł do Nieba, czyli nasza wiara i nadzieja została skierowana do Nieba, gdzie jest napisane w 1 Liście św. Piotra 1: 21 Wyście przez Niego uwierzyli w Boga, który wzbudził Go z martwych i udzielił Mu chwały, tak że wiara wasza i nadzieja są skierowane ku Bogu. Wiara w Boga jest to śmierć przeszłości, śmierć wszystkich połączeń, śmierć wpływu dziedziczenia przodków. 1 P 1: 18 Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostali wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, 19 ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy. 20 On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach się objawił ze względu na was. 21 Wyście przez Niego uwierzyli w Boga, który wzbudził Go z martwych i udzielił Mu chwały, tak że wiara wasza i nadzieja są skierowane ku Bogu. 22 Skoro już dusze swoje uświęciliście, – to jest uświęcenie duszy; uświęciliście dusze, czyli uwierzyliście, że Chrystus Pan, Bóg Ojciec i Duch Święty jest Święty i uświęcił wasze dusze – 22 Skoro już dusze swoje uświęciliście, będąc posłuszni prawdzie celem zdobycia nieobłudnej miłości bratniej, jedni drugich gorąco czystym sercem umiłujcie. Jesteśmy świadomi naszej czystej duszy, bo nasza dusza nie jest czysta w momencie, kiedy wierzymy, tylko mamy udział z jej czystością w momencie, kiedy wierzymy. Dlatego mówi św. Jan w 3 Liście 1: 2 Umiłowany, życzę ci wszelkiej pomyślności i zdrowia, podobnie jak doznaje powodzenia twoja dusza. Jedność z duszą umiłowaną, czystą i doskonałą, umiłowaną przez Chrystusa Pana, doznajemy przez całkowite, bezwzględne poddanie się Chrystusowi przez wiarę. Kiedy trwamy w Bogu, jesteśmy w pełni ufni Bogu, to sam Chrystus walczy, nie my; my w pełni oddajemy się Bogu i wypełniamy Jego Wolę. Wypełnianie Jego Woli jest właśnie wpatrywaniem się w Oblicze Pańskie, czyli praca, zadanie, doświadczenie i próba, które to daje nam Bóg Ojciec, jest naszym wychowywaniem przez Niego, a nieustanna świadomość, że jest to praca, zadanie, doświadczenie i próba zadana przez Boga, jest to wpatrywanie się w Oblicze Pańskie; w Nim widzimy nasz sens, naszą przyszłość, nasze życie, naszą naturę. Nie wpatrujemy się w nasz rozum i umysł, ale wpatrujemy się w Jego samego, który rządzi nami samymi – więc jest to porzucenie rozumu, który uczy się wytworzyć w człowieku podobieństwo do stanu wiary na tym poziomie, mimo że wiara tym nie jest. Człowiek, który ulega zmysłowości nie będzie zauważał, kiedy temu uległ, ale kiedy będzie w pełnej miłości z Chrystusem Panem, to będzie wiedział, że jest w miłości i to jest właśnie stan, kiedy on całkowicie żyje i szczęście ma z powodu Boga i że Jemu służy – to jest to szczęście. Bezgrzeszność nie jest stanem rozumowym, jest stanem w pełni przyjęcia wolności w Darze i takie postępowanie i w żaden sposób nie myślenie o innych historiach, tylko wiedza i świadomość w pełni, że nie mamy grzechu. Jesteśmy czyści i nie przychodzi nam do głowy nic innego i świat nie ma do nas prawa, bo nie należymy do niego, tylko do Boga. To jest ta sytuacja, ona jest prosta, ale mimo to, bardzo wielu ludzi jest uzależnionych od własnego pojęcia szczęścia, od służenia autorytetowi w postaci czy to teologii, czy to jakichś innych sytuacji, że woli pozostać w tym szczęściu, a nie narazić się na nieszczęście, które może na niego sprowadzić Bóg – ale tylko wtedy to się dzieje, kiedy nie wierzy w Boga i pozbawia się świata, nie mając Boga. Ale kiedy ma Boga, to Bóg go pozbawia świata,  i ten człowiek wie, że jest to doskonałe, jest to radosne wyjście, a później przyjęcie do prawdziwego udziału w Rajskiej Naturze, w Chwale. Musimy stosować tę postawę w swoim życiu, nie myśląc o tym, ale stosując – nasze myślenie jest zabójcze; Bóg w nas myśli. Więc mamy trwać w Bogu – i trwamy w Bogu, życie nasze się toczy, mimo że umiera życie inne, to urojone umiera, ale my nie zwracamy na to uwagi. A dlaczego? – bo nie badamy, tylko słuchamy; nie staramy się tego pojąć, ale jesteśmy posłuszni – i przez posłuszeństwo jesteśmy w nowym miejscu, we właściwym miejscu, w Boskiej Tajemnicy, w Boskiej radości i Boskim udziale. I to jest prostota: żyć życiem zwyczajnym, ale w niezwyczajny sposób. 1 P 1:13: „Dlatego przepasawszy biodra waszego umysłu, [bądźcie] trzeźwi, miejcie doskonałą nadzieję na łaskę, która wam przypadnie przy objawieniu Jezusa Chrystusa.”

Dz 17:29: „Będąc więc z rodu Bożego, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do złota albo do srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka.”

Boska Tajemnica objawia się coraz głębiej i ukazuje sytuację, w której się znajdujemy, a z której się wydobywamy, ale nie siłą własną. Ten świat został sztucznie stworzony; do trzech sfer izolacyjnych została użyta siła pięciowymiarowa, siła kościoła i siła świadomości ludzkiej. Świadomość ludzka została uwikłana w potrzeby swojej cielesnej natury, uwierzyła, że establishment, czyli autorytet chce dla niego dobrze, a kościół dba o jego Zbawienie – jest w więzieniu, gdzie świadomość stała się strażnikiem, aby sumienie, jakie jest, było dobre i żeby nie wypuściło człowieka z tego więzienia. Ale oczywiście, jest wyjście przez wiarę, Chrystus Pan poprowadził nas tą prawdą, tą mocą wiary.
Zlecenie tych sił pięciowymiarowych, demonicznych wygląda w taki sposób, mówią do tego kościoła: Człowiek jest mocą Boskiej Tajemnicy, mocą Boską, my chcemy go posiąść, chcemy mieć na własność jego istnienie, jego władzę; nie można go zamknąć, uwikłać, przykuć kajdanami, ponieważ jego świadomość to nie jest coś materialnego, co można by było przykuć kajdanami – trzeba go uwięzić wolnością, której potrzebuje, i pokazać mu wolność. A wolność będziecie pokazywali wy, czyli teologia – teologia została tak skonstruowana, aby dawać człowiekowi pozorne szczęście i pozorną wolność, nie dając jej w ogóle. A żeby jej nie było, to musiał być Chrystus porzucony, który dał Prawdę. Chrystus przyszedł i wyzwolił człowieka, a pojawiła się teologia, aby wszystko odmienić, czyli porzucić Chrystusa, porzucić wolność i wmówić człowiekowi, jak wygląda wolność: pokuty, cierpienia, uczynki, spowiedzi, które mają utrzymać świadomość w tym, co widzi, jako rzeczywisty stan i udowodnienie, że żaden Chrystus nie istniał, a jak będzie istniał, to kiedyś, kiedyś przyjdzie, po końcu świata przyjdzie, ale nie teraz – dlatego chcą zmienić prawo i czasy.
Chcę powiedzieć, że to, że ludzie wiedzą, że nie mają grzechów, rozumowo wiedzą, rozumieją to wszystko, pojmują to wszystko, to nie mają odwagi porzucić szczęścia – bo nie mają miłości. Miłość – czyli tak głęboko uwierzyć Chrystusowi, tak głęboko w pełni porzucić życie dla Życia; życie, które jest śmiercią dla Życia pełnego, które jest Życiem – i to jest wyjście. To jest wyjście do całkowicie nowego świata, gdzie całkowicie inaczej postrzegamy. Rozumowe pojmowanie tego, o czym rozmawialiśmy, w żaden sposób człowiekowi nie pomaga – nie pozna prawdziwej natury Boskiej obecności, ponieważ ona wymaga od niego całkowitego porzucenia świata, ze wszystkimi radościami tego świata. Dlatego Jezus Chrystus powiedział: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego (Mt 19: 24). To jest właśnie to przywiązanie do radości tego świata, dlatego gdy człowiek to porzuca, to porzuca tylko przywiązania – a Bóg nadaje nową wartość tego wszystkiego co daje, i ta nowa wartość, która się objawia, jest wartością Wiecznego Życia. Ez 33:7: „Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu.” 

Iz 66:1: „Tak mówi Pan: «Niebiosa są moim tronem, a ziemia podnóżkiem nóg moich. Jakiż to dom możecie Mi wystawić i jakież miejsce dać Mi na mieszkanie?”

Wiara nie należy do żadnej strefy izolacyjnej, wiara jest wzniesiona przez Chrystusa, jest osobnym innym stanem istnienia, poza tą sferą, którą znamy, ale naszą. Kiedy się rodzi wiara? – kiedy jesteśmy zdolni przekroczyć pewną barierę. Jaka to jest bariera? – to jest bariera życia; jeśli jesteśmy w stanie przekroczyć tak zwaną barierę życia, pozoru życia, które daje nam autorytet, kiedy jesteśmy w stanie zrezygnować ze swojego szczęścia służenia autorytetowi. Wiara rodzi się w tym miejscu, jeśli jesteśmy w stanie żyć bez grzechu, w pełni być tego świadomi w sercu swoim, na przekór światu, który to traktuje jako największą zbrodnię przeciwko ludzkości – życie bez grzechu.
Dlaczego człowiek jest zdolny do tego, żeby uwierzyć, że jest bez grzechu? – nie jest to rozumienie, jest to uwierzenie, że jest bez grzechu i tak żyć jako podstawa swojego fundamentu – jest to zniszczenie autorytetu, zniszczenie szczęścia wynikającego ze służenia autorytetowi, jest to zniszczenie w sobie świata urojonego, zjednoczenie się z Chrystusem Panem, który daje nam Życie, z Dawcą Życia i uśmiercenie świata wewnętrznego, czyli ego, który zbudował się z świadomości, która ufała urojeniu. I gdy my jesteśmy w stanie nie rozumowo ale całkowicie uwierzyć, czyli w sercu uwierzyć – uwierzyć w sercu oznacza złamać wszelkie tabu, złamać wszelkie prawa tego świata, przekroczyć wszelkie bariery, przejść poza granice niemożliwe, zabronione, poza granice zdrowego rozsądku, poza granice dobrego smaku, poza wszelkie granice i poczuć w sobie siłę Boga, która trzyma nas przy życiu, mimo że umarliśmy dla świata, dlatego, że w pełni uwierzyliśmy Chrystusowi, że żyjemy, bo Jemu uwierzyliśmy i to nie rozumowo, tylko stał się On w nas Centrum naszego istnienia. Wiara powoduje to, że wszystkie strefy izolacyjne nie mogą nas zatrzymać, bo one są tak silne, jak ich najsłabszy punkt – a najsłabszym punktem ich jest właśnie to, jeśli ktoś uwierzy. Nie może zatrzymać ponieważ nie ma w nim nic, za co mogłyby go zatrzymać, on nie istnieje dla tego świata. Taki człowiek nie istnieje dla teologii, został wyrwany z urojenia.
Było powiedziane o trzech strefach urojenia, o trzech strefach izolacyjnych i teraz mogę zadać pytanie, kto z tego skorzysta i kto wyjdzie z tego? Bo z tego świata może go wydobyć Chrystus Pan, ale żeby go wydobył Chrystus Pan z tego życia, to on musi najpierw świadomie zrezygnować ze szczęścia służenia autorytetowi. Gdzieś tam wewnątrz człowieka jest poczucie szczęścia – to szczęście nie jest prawdziwym szczęściem, jest urojonym szczęściem, szczęściem, które nie jest prawdziwym szczęściem. I dlatego szczęście, to naprawdę jest Bóg, który od nas wymaga, i mamy szczęście, że On od nas wymaga i możemy być Jemu posłusznymi. To jest szczęście, ponieważ wtedy On nas wydobywa z urojonego szczęścia do prawdziwego szczęścia, bo On zna naszą prawdziwą naturę; wie, że jesteśmy ludźmi, jesteśmy człowiekiem Boskim i doskonałym i On jest w stanie usunąć te strefy izolacyjne. One dla nas nie istnieją, bo one zatrzymują tylko i wyłącznie świadomość, która jest urojona, świadomość, która uległa grzechowi pożądliwości, uległa teologicznemu uformowaniu człowieka, który chce duchową naturę swoją uratować, bo jest jednak duchowy, nie da się tego ukryć. On jest duchowy i daje mu duchowe wyjście, które jest tylko urojeniem a świadomość ma istnieć w wymyślonym bogu i mieć szczęście w służeniu autorytetowi, które jest szczęściem jego istnienia. Człowiek bez Boskiego poznania jest świadomy, że nie ma grzechu, czyli rozumie, że nie ma grzechu, rozumie że Chrystus go odkupił, rozumie że jest wolny, ale musi sprzeciwić się autorytetowi i w ten sposób skazać się na brak szczęścia. Wszyscy ludzie są w tym uwikłani, a siły, które tym władają, one dokładnie wiedzą o tym, że tak jest i to wykorzystują. Gdy człowiek zrozumie, że nie ma grzechu, że Chrystus go odkupił, że wszystko tak naprawdę jest przez wiarę – ale jeśli nie uwierzy, będzie i tak uwiązany do szczęścia zmysłowego, które nad nim panuje, i szczęście zmysłowe wszystko zrobi, aby on o tym zapomniał, ponieważ szczęście stało się jego osaczeniem, sferą izolacyjną przez świadomość. Gdy uwierzy naprawdę Chrystusowi tak głęboko, że aż poczuje Moc Chrystusa, poczuje że należy do Niego. I co się w tym momencie dzieje? – człowiek fizycznie czuje w sobie, jak pękają bariery, jak pali mosty świata, w którym jest i zaczyna uświadamiać sobie, że jest skazany już tylko na siebie, bo spala mosty – i tu jest odwaga i prawdziwa wiara; kiedy wierzy Bogu z całej siły, to te spalone mosty, one usuwają sfery izolacyjne, zrywa łączność ze zmysłowością, zrywa łączność z teologią, zrywa łączność z urojeniem swojej świadomości, z urojeniem, które niszczyło jego naturę, oddaje się całkowicie Chrystusowi Panu, który panuje w nim całkowicie i to jest jedyny most, jedyna droga, Niebiański Most. I łączy się z Chrystusem Panem z całej siły i już nie ma przeszłości, przeszłość przestała istnieć i przeszłość już nic do niego nie ma, bo już nim włada Bóg. Jk 4:7-10: „Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was. Przystąpcie bliżej do Boga, to i On zbliży się do was. Oczyśćcie ręce, grzesznicy, uświęćcie serca, ludzie chwiejni! Uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie! Śmiech wasz niech się obróci w smutek, a radość w przygnębienie! Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was.”